Zakopanego czar oraz czerwcowo-lipcowe DENKO!

Zakopane jest magiczne! W okresie pełnego lata to miejsce zdecydowanie czaruje. Przy czystym niebie Tatry zabierają dech w piersiach, a gdy widzi się je całkiem blisko siebie to uczucie jest potęgowane;)
Kilka dni minęło bardzo szybko. Jednak miło jest wyskoczyć gdzieś na krótki okres, oderwać się od codzienności. Powrócimy tam na pewno :)
Kilka pstryków, które udało mi się wykonać:)






no i myyy :) 
Czy Zakopane też tak na Was działa?? :D
--------------------------------------------------------------------------------------------------

Na dziś przygotowałam denko z dwóch miesięcy. Wolę co 2 miesiące publikować taki post, z prostego względu: co miesiąc nie zużywam aż tak imponującej ilości kosmetyków :) Przejdźmy do meritum


Ta buteleczka Lactacydu (1) była moją pierwszą z tej firmy (wersja odświeżająca). Całkiem przyjemnie się go używało, jednak nie widzę za bardzo różnicy między tym a tańszym odpowiednikiem płynu do higieny intymnej z Biedronki. Pianka ISANA hair (2) zawsze towarzyszy mi kiedy chcę loki na głowie. Utrwala całkiem nieźle, zważając że moje kłaczki to proste druty;). Odżywka ULTRA DOUX z Garniera (3) wersja z olejkiem arganowym gości dość często na mojej półce, jednak na razie dam odpocząć włosom od niej, na rzecz jej siostry z masłem Karite - bardzo mnie kusi i w końcu muszę ją wypróbować:). O szamponie Dermedic (4) wiele dobrego napisałam w tej recenzji, warto do niej zajrzeć. Każdy wrażliwiec powinien wypróbować ten szampon! Colossal od Maybelline (5) niegdyś moja miłość, zużywana namiętnie, w końcu zasechł. Ale wspominam go bardzo dobrze, i na pewno do niego wrócę! Szampon Natei (6) można by rzec, że to moja mała zmorka! Zużywałam go bardzo długo, butla 500ml pokonała mnie. Serio. Szampon nie zrobił mi żadnego kuku, jednak nie polubiłam się z nim na dłuższą metę. (RECENZJA) Zdecydowanie wolę szampony w mniejszych pojemnościach, bym nie zdążyła się znudzić. Na pewno wiecie o czym mówię:)) 2000 calorie, Max Factor (7) uwielbiam! Mimo koloru navy który wzięłam przez omyłkę przypadł mi bardzo do gustu. W recenzji wiele dobrego o nim. Dla ciekawskich, w tych makijażach go używałam:) 


Ostatnio zrobiłam mały remanent w moim zbiorze i wyrzuciłam zaschnięte okazy:D:) Golden Rose (1) miał piękny beżowy kolor, jednak zasechł na Amen. Ten z serii Paris (2) był typowym różem, a miniaturowe buteleczki Selene (3) kupowałam namiętnie jeszcze w gimnazjum (!) :D Biały lakier do zdobień (4) nie wspominam zbyt mile, szybko zasechł i ciągnął się. 


Trochę poleciało również z kolorówki. Puder Synergen (1) zużywany niegdyś namiętnie trochę mnie zmęczył, i porzuciłam go na rzecz sypkiego z Marizy. Mój pierwszy cień w kremie (2) z Golden Rose, zużyty do połowy, dawał efekt pięknej, złotej tafli (jak to się komponowało z brązowymi cieniami!) Jednak jego okres przydatności minął i ląduje w koszu. Dwustronna kredka od Chińczyka (3) kupiona kiedy trwała u mnie mania na makijaż rodem z Anime. Kredka sama w sobie była tragiczna:D Tusz do rzęs, chyba Rimmel (4) nie wspominam dobrze - sklejał rzęsy i szybko wysechł. Do kosza poleciał też niezrozumiany przeze mnie kosmetyk flamaster do ciała, świecący w UV (5) z Diora. Faktycznie świecił, jednak u mnie w ogóle nie znalazł zastosowania... No i w końcu wysechł. Eyeliner Wibo (6) ulubieniec! W końcu musi się pojawić o nim osobna notka! Następna rzecz, to jeden z moich pierwszych pędzli, ten miał być do różu (7) jednak tak drapał i gubił włosie że postanowiłam mu pomóc i wyrzucić go w całości;;) Cienie z Avonu (8) szału na oku nie robią, jednak jakoś dotrwałam do ich denka. Raczej już do nich nie powrócę. 


Żel pod prysznic Fa (1) skradł moje serce niezłym nawilżeniem no i zapachem! W tym względzie nie ustępował mu dezodorant (2) w tej samej linii zapachowej. Szampon jajeczny od Joanny (3) opisany w tej recenzji. Następnie mój ulubieniec, płyn micelarny (4) Be Beauty - ochy na jego temat wylałam tutaj. Kulka Oriflame (5) w linii zapachowej 'enigma' okazała się klapą. Nic a nic nie chroni, a tego nie mogę jej wybaczyć:( Posiadam perfumy do kompletu które aktualnie czekają na zimniejsze dni - zapach jest bardzo ciężki, i typowo zimowy. 


Ze zmywaczem Be Beauty (1) niestety nie polubiliśmy się. Zużyłam go, przytykając swój nos ;) Natomiast buteleczka będzie na pewno eksploatowana przez zmywacz z Isany (2) do którego zawsze wracam z podkulonym ogonem! Mój mistrz nad mistrzami. Następnie kolejna butelka płynu micelarnego, który jak widać schodzi u mnie jak woda ;) Żele pod prysznic od Isany (4) bardzo lubię, ten również przyjemnie mi się używało. No i ta niska cena - na promocji można je dorwać za 2,99pln! Kolejny dezodorant Fa (5) NutriSkin zużywany hurtowo, jednak teraz robię sobie od niego przerwę - zapach mi się znudził. Na samym końcu warto wspomnieć o serum Perfecty (6) extra slim - lubię efekt specyfików z tej linii - wyczuwalne napięcie skóry, fajne nawilżenie no i chłodzenie!:) 

Piszcie z czym miałyście do czynienia - co jest u was HITEM a co KITEM :) 
POZDRAWIAM :)))
Czytaj Więcej
25 Komentarze

LuxStyle - QuickMax - odżywka do rzęs i brwi


Produkt: odżywka do rzęs QUICKMAX
Dystrybutor: LuxStyle
Opis: Klinicznie udowodnione działanie na wszystkich kobietach niezależne badania kliniczne wykazały, że wszystkie kobiety które używały QuickMax rozwinęły zauważalnie dłuższe, grubsze i o wiele piękniejsze rzęsy i brwi. Jest świetny dowód na to. Unikalna, opatentowana formuła została rozwinięta przez naukowców którzy wiodą prym na polu badań kosmetycznych.

Jak działa QuickMax
Zawiera on opatentowaną kombinację składników które naprawdę odmładzają cykl wzrostu Twoich rzęs lub brwi. Odbudowuje on również tkankę która zakotwicza Twoje rzęsy, tak więc tkanka utrzymuje rzęsy dłużej i daje im więcej czasu na wzrost.

Składniki QuickMax zawierają zaawansowany enzym na wzrost włosów i naturalny stymulant pobudzający mieszki włosowe tak aby enzym działał szybciej. Ta niezwykła formuła zawiera również nawilżacz najnowszej generacji zwany kwasem hialuronowym. Doprowadza to więc do najwyższej formy skórę Twoich powiek i brwi, jednocześnie stymulując dalszy wzrost.

Unikalne serum również naprawia suche, kruche, lub uszkodzone rzęsy i brwi, które mogą być w tym stanie ze względu na starzenie się albo stosowanie ostrej maskary.

więcej opisu na stronie Lux Style


Moja opinia: Serum ma postać rzadkiego żelu, który bardzo łatwo aplikujemy pędzelkiem-aplikatorem. Cały produkt zamknięty jest w opakowaniu przypominający eyeliner. Mnie ta forma aplikacji bardzo przypadła do gustu :) Produkt aplikowałam codziennie (no dobra, czasami zdarzyło mi się zapomnieć, ale to naprawdę można policzyć na palcach jednej ręki) przez ponad 2 miesiące.
Recenzje miałam napisać po 14dniach (producent obiecuje właśnie po takim czasie zauważalną poprawę) ale u mnie nie było widać żadnej, więc stwierdziłam że przedłużę ją do takiego okresu.

Rezultaty?
Rzęsy przestały mi wypadać a na tym mi najbardziej zależało gdy zaczęłam kurację. Są wyraźniej odporne na tarcie (przy demakijażu ;)) oraz bardziej elastyczne. Co do zagęszczenia - ta kwestia pozostaje dość sporna, bo wiecie jak to jest - na zdjęciach rzęsy raz wyjdą jak firanki a raz jak liche strączki.
Jednak z moich obserwacji wynikło że rzęsy nieco się przyciemniły, nabrały takiego własnego blasku. Możliwe też że się nieco wydłużyły.
A co do zagęszczenia może pojawi się ono później? W końcu to produkt który działa powoli a nie po kilku dniach. W razie czego napisze aktualizację:)


Nigdy wcześniej nie miałam do czynienia z odżywkami do rzęs i brwi. Ta wywarła na mnie całkiem niezłe wrażenie. Pytacie pewnie o minusy? Na stronie LuxStyle możemy tą odżywkę kupić w cenie 149,95pln.
Nie jest to na pewno mała kwota, sama raczej nie zdecydowałabym się na jej zakup.

Pojemność: 5ml
Dostępność: on-line Lux Style Polska
Cena: 149,95pln


Oto moje efekty. Same oceńcie:) 
Buziaki!


Post ten pojawia się automatycznie, aktualnie do 25.07 jestem w Zakopanem! Ściskam!:)
Czytaj Więcej
13 Komentarze

Chantal Prosalon - profesjonalna koloryzacja. Czy warto?



Produkt: farba do włosów Prosalon
Producent: CHANTAL
Opis: Profesjonalna farba trwale koloryzująca przeznaczona do użytku w salonach fryzjerskich. Paleta 79 odcieni, począwszy od serii barw naturalnych, poprzez beże, odcienie złote, miedziane, aż po mahonie i intensywne czerwienie. Zawartość składników kondycjonujących m.in. stabilizatora koloru Poliquaternium 6 chroni strukturę włosa w trakcie zabiegu tworząc wokół niego powłokę ochronną. Dzięki temu włosy utrzymują przez długi czas pożądany kolor. Dodatek wosku silikonowego nabłyszcza włosy, zapewniając im zdrowy wygląd i wysoki połysk. Dzięki kremowej konsystencji jest łatwa i wygodna w użyciu. Posiada wspaniałą zdolność mieszania kolorów między sobą /koncepcja otrzymywania różnorodnych odcieni z wykorzystaniem czystego tonu i mixtonów/. Daje możliwość otrzymywania bardzo jasnych odcieni dzięki zastosowaniu super rozjaśniaczy.

Dostępność:
Internet (allegro, strona producenta)
Pojemność: 120g
Cena: ok. 14pln

Moja opinia: Pierwszy raz miałam do czynienia z farbą profesjonalną. Do metalowej tubki musimy dokupić osobno utleniacz (wybieramy procent tak mocny, jaki nam odpowiada - ja wybrałam 6%) Ogółem proces jest prosty, tak samo jak z farbami drogeryjnymi - łączymy 1:1 farbę i utleniacz (farba ma aż 120g,  więc odpowiednio kupilam dwie buteleczki po 60ml) 
Farbowanie przebiegło bez żadnych komplikacji. 


Kolor jaki uzyskałam w pełni mnie zachwycił! Dodatkowo włosy nie zostały mocno potraktowane przez tą farbę, więc to również jej wielki plus. 
Wydajność - warto o niej napisać - na moje długie włosy wystarczyło jej, i zostało jeszcze na odrosty:)

Zainteresowałam się tą farbą poprzez recenzje, które głosiły "długotrwała", "permanentna". 
Farby drogeryjne trzymają mi się około 2miesiące na głowie (staram się nie farbować częściej) 

Obrazek niżej pokazuje, jak moje włosy wyglądały równo miesiąc po farbowaniu:


Pomijam odrosty:):) Ale kolor strasznie stracił na intensywności. Tyle chociaż, że się równomiernie wypłukał. 
Chciałam też nadmienić, że być może to mocne słońce pomogło tej farbie tak szybko wypłowieć... Nie wiem, mam jeszcze 1/4 tej tubki, przeznaczę ją na odrosty i wtedy najwyżej zaktualizuję ten wpis. Jednak słońce nigdy aż tak nie pomagało innym farbom:( 

Być może wrócę do tej farby, tym razem będę celować w bardziej czerwony odcień (ten zdecydowanie wolniej się wypłukuje niż rudy) No zobaczymy :) 

Piszcie, czy miałyście do czynienia z farbą CHANTAL? ;)


Post ten pojawia się automatycznie, aktualnie do 25.07 jestem w Zakopanem! Ściskam!:)
Czytaj Więcej
27 Komentarze

Lipcowy Haul (DUŻO ZDJĘĆ!) - eBay, kosmetyki, akcesoria, ubrania

Okej, poszalałam! Jak zrobiłam zdjęcia wszystkiego co mi przybyło w tym miesiącu to zobaczyłam ogrom. Ale lato to taki okres kiedy trzeba się zaopatrzyć w kilka niezbędnych rzeczy, ale i takich które wpadły przypadkowo, są bibelotami ale jakże cieszą oko... :)
Jeszcze te przeceny :D
Post dzisiaj BARDZO zdjęciowy, kilka słów opisu. Ogółem uwielbiam takie notki u Was, patrzeć co nowego, podpatrywać coby kupić dla siebie!
Piszcie, czy i Wy lubujecie takie posty ?? :)

T-shirty - takich nigdy za wiele. Mops z C&A skradł moje serce (ogółem mam słabość do buldożków i mopsów) więc koszulka musiała być moja. Niebieska z Cropp'a urzekła mnie swoimi dżetami oraz uniwersalnością.

Zielone spodnie? A dlaczego nie, w końcu mamy lato :D będą idealne nad morzem, nad które wybieram się w sierpniu. Soczysty kolor, fajny krój no i cena :)

eBay... zamówisz coś raz i przepadniesz. Tak jest ze mną! Co jakiś czas przeszukuję go, włączam opcję "darmowa wysyłka" i buszuję. Tym razem wpadł mi w oko organizer do torebki. Swego czasu chorowałam na coś takiego, ale jakoś ceny odstraszały. Ten kupiłam w przeliczeniu z dolara za ok. 11pln :)
(takie same na Allegro kosztują ok. 12pln+przesyłka ok.8pln) 

Tutaj kilka niezbędnych kosmetyków.
- Spray przyspieszający opalanie masło kakaowe z Ziaji kocham, używam co roku. Stosuję go głównie na nogi, które wyjątkowo bardzo słabo łapią słońce:(
- krem do twarzy Bielenda SPF 30 to dla mnie totalna nowość i wzięty na ślepo w drogerii, ale nie żałuję. W ogóle postanowiłam zacząć używać filtrów na codzień, SPF30 wydaje mi się wystarczający. Recenzja na pewno się pojawi, bo jest rewelacyjny!!
- mleczko do opalania Sun Ozon SPF 6 - do ciała. Ogólnie słabo łapię słońce, i taki faktor mi wystarcza.
- szamponetka Marion - jutro wyjeżdżam w góry na kilka dni i chcę odświeżyć kolor :) Z tej firmy jeszcze nie próbowałam, zobaczymy jak się sprawdzi.
- Baza pod cienie HEAN - mój MUST HAVE, recenzja TUTAJ. Słoiczek 14g wystarczył mi na 2 lata (!) codziennego stosowania. Jest moc :-)

W górach to nigdy nie wiadomo z tą pogodą, więc postanowiłam się w końcu zaopatrzyć w porządniejszy parasol. Ten z Rossmann'a jest całkowicie automatyczny, ma porządne druty. Liczę że nie połamie się przy pierwszej ulewie :D No i ten wzór w kropeczki. Uroczy :3

Klips do włosów - absolutnie u mnie niezbędny, rano szybko spinam włosy nie bawiąc się w kucyki czy inne wymyślne przytrzymywacze włosów ;)

O tym turbanie pisałam Wam na Facebooku. Pisałyście że same macie takie i sprawdza się u Was w 100% :) Tak też jest u mnie. Zrezygnowałam już całkowicie z wycierania włosów w ręcznik. Ten turbanik, wykonany z mikrofibry idealnie chłonie wodę, nie niszcząc przy tym włosów. Lubię to!

Straszy ze mnie kolczykoman (jest takie coś w ogóle?:D) Bez kolczyków mnie nie spotkacie! Uwielbiam te w przeróżnych kształtach. W Cropp'ie była promocja "tańsze weź za 1zł" więc za oba komplety zapłaciłam 6,99.

Żałuję, że tak późno zaglądnęłam do Empiku! Załapałam się na resztę wyprzedaży. Udało mi się upolować biały wazonik, który idealnie pasuje do mojego pokoju :3 Szkoda że nie było jego mniejszego brata, bo i na takiego bym się połasiła.
Kupno silikonowej łapki daawno za mną chodziło - mam dość łapania blachy zwojami ścierek byle się nie oparzyć. Hipcio jest przeuroczy i spełnia swoją rolę :))

Wyczytałam na stronie Vichy o możliwości odebrania katalogu z próbkami. Więcej info na ten temat możecie przeczytać TUTAJ. Mimo długiej listy aptek, w których można je odebrać, mnie udało się to tylko w aptece na rynku w Chrzanowie. Ogółem próbki bez szału (dwie do dojrzałej skóry), ale warto go dorwać ze względu na próbkę dermablend'u - baardzo jestem ciekawa jego krycia :)

Moje pudełko z próbkami ostatnio znacznie się wypełniło dzięki Kamili - oj mam co testować teraz! Na pewno pojawi się post z kilkoma słowami na temat danej próbki :)


PISZCIE KONIECZNIE - co Was zainteresowało, co również posiadacie i czy się u Was sprawdza! 

Jutro wyjeżdżam na 5 dni do Zakopanego! Wi-fi będzie więc postaram się nie zaniedbać bloga :)) Notki będą się pojawiały normalnie, napisałam kilka na przód.

Ściskam mocno i do następnej notki!! :)) 
Czytaj Więcej
29 Komentarze

Dermedic, Emolient linum - łagodny szampon dla wrażliwców


Produkt: Emolient Linum - szampon do włosów chroniący skórę
Producent: Dermedic
Opis: Szampon zalecany jest do mycia włosów osób z problemem skóry atopowej i bardzo suchej również z objawami łuszczycy. Jego delikatna formuła ze specjalnym układem środków myjących nie podrażnia i nie wysusza wymagającej, suchej skóry głowy i twarzy jednocześnie skutecznie myjąc włosy. Wygładza i zmiękcza skórę – Olej lniany, bogaty w nienasycone kwasy tłuszczowe: Omega 3, Omega 6 i Omega 9 skutecznie pielęgnuje skórę skłonną do spękań i zapaleń. Olej lniany ma pozytywny wpływ na gojenie ran. 

Poprawia kondycję nawet wyjątkowo wysuszonej skóry głowy 
– Betaine z Polyquaternium-7 ma właściwości kondycjonujące skórę i włosy. 
Łagodzi uczucie swędzącej skóry głowy - zastosowany w recepturze czynnik przeciwświądowy Polyquaternium-7 przynosi ulgę osobom zmagającym się z uporczywym świądem skóry.
Do codziennego stosowania również dla dzieci powyżej 3-go roku życia.
  • Nie szczypie w oczy  
  • Odbudowuje warstwę ochronną skóry głowy 
  • Łagodzi 
  • Delikatnie myje.
ZALECANY DO: mycia włosów osób ze skórą bardzo suchą i atopową, również z objawami łuszczycy.


Opakowanie: Twarda, plastikowa butla, z wygodnym dozownikiem. Jednak gdy szampon się skończył to ciężko było wydobyć produkt do końca.

Konsystencja: Przypomina rozrzedzony żel. Bardzo wygodna w stosowaniu. Nie rozlewa się na dłoni :) 
Zapach: Bardzo delikatny, nienachalny. W końcu to produkt dla wymagającej skóry. 
Wydajność: Dość dobra.


Moja opinia: Szampon bardzo pozytywnie mnie zaskoczył! Przy niewielkiej ilości pieni się jak szalony, dokładnie oczyszcza włosy nie powodując rewolucji na skórze głowy! Osoby z dużymi problemami skórnymi na pewno go docenią bardziej niż ja. Osobiście nie cierpię na żadną z wymienionych przez producenta dolegliwości. 
Moje włosy lubią wszelakie szampony bez SLS na przodzie składu. Problem plątania kłaczków zostaje rozwiązany poprzez najzwyklejszą odżywkę. Podczas użytkowania szamponu Dermedic moje włosy zdecydowanie wolniej się przetłuszczały. To baardzo cenię w szamponach! 
Ogromnym plusem jest łagodny skład. Czego chcieć więcej :) 

Pojemność: 200ml
Cena: ok 15-20zł
Dostępność: Słaba, apteki z asortymentem Dermedic, internet 

Warto mieć na względzie ten szampon jeśli szukacie pielęgnacji bez SLSów i innych szkodliwych składników. Osobiście na pewno kiedyś do niego powrócę :) 

Miałyście do czynienia z tym szamponem? :) 
Czytaj Więcej
13 Komentarze

Wyniki!


Bardzo Wam dziękuję za udział w konkursie :)
Zgłosiło się 115 osób! jestem w niemałym szoku :)

Nie przedłużając!!

maszyna losująca wylosowała....

 

Kochana czekam 7dni na meila z Twoim adresem do wysyłki! - klaudiaxmichalska@gmail.com 

Gratuluję!!:) 




Czytaj Więcej
22 Komentarze

Lakiery crackle/pękacze - nadal hit?:) W7 marine crackle


Czy jarają Was jeszcze pękacze? Szczerze mówiąc, gdy nastał szał lakierów crackle ja jakoś nie pałałam miłością do nich. Kupiłam jeden (czarny :D) ale nie wzbudził moich zachwytów. Po za tym zaraz wysechł, zrobił się z niego jeden wielki glut i poszedł do kosza.

Ostatnio jednak przy kompletowaniu dla Was zestawu nagród kliknęłam znów lakiery pękające. Dla siebie wzięłam jeden - niebieski, o wdzięcznej nazwie marine crackle W7 nail polish


Z racji że ogólnie niebieski to zdecydowanie mój ulubiony kolor i ten lakier wkupił się w me łaski! Teraz zestawiam go z coraz to różniejszymi wariacjami niebieskiego, ostatnio nawet żółty poszedł jako podkład pod niego i powstał szalenie wakacyjny mani :)
Utrwalony top coa'tem sprawuje się jak każdy inny lakier.

U mnie powrócił szał na pękacze! 


Jak to jest u Was? Też tak macie, że to co z pozoru już jest passe nagle u Was staje się hitem?:D Piszcie koniecznie!

A jeśli macie ochotę zgarnąć takie dwa pękacze, to zapraszam 
Was serdecznie do mojego konkursu, który właśnie trwa!

Czytaj Więcej
41 Komentarze

Paletka Ed Hardy Love kills slowly - dużo zdjęć!


Jakiś czas temu w moje ręce wpadła paleta - Ed Hardy Love kills slowly. W pierwszym kontakcie z tym różowym cudem szczęka opadła mi do samej ziemi! Opakowanie piękne. Na pewno ucieszy oko każdej sroczki.

Paletka jest składana, zawiera duże lusterko, natomiast po bokach - świecące diody, które kolorem przypominają nieco światło UV (no jest to bajer, nie ukrywajmy:) ) Gadżeciara taka jak ja ucieszy się za każdym razem przy otwarciu :D


Paleta składa się z:
6 perłowych cieni
bronzera/rozświetlacza
2 słoiczki perfumowanych wazelin
6 pomadek do ust
3 pędzelki


Wszystko pięknie - ale jak jest naprawdę?
Z całego zestawu najbardziej przypadł mi do gustu bronzer - jest jaśniutki, ciężko zrobić sobie nim krzywdę - czyli jest idealny dla takiego laika w konturowaniu jak ja! Zawiera lekkie drobinki, przez co można go używać również jako rozświetlacz.

Cienie - przyzwyczajone głowy do świetnie napigmentowanych Sleeków nie znajdą tu nic ciekawego. Oczywiście na bazie prezentują się jako tako, ale szczerze - bez rewelacji.
Odcienie jaśniutkie, idealne do dziennych makijaży. Czarny kozacki, fajnie się rozciera :) 

Pomadki - okej, kremowe, dość długo utrzymują się na ustach. Kolory są w porządku - oprócz tego białego i najjaśniejszego różu - to czyste perły! Mnie w perle nie ujrzy:) Ale cała reszta do rozkochania!


Następnym słabym punktem palety są pędzelki! Bardzo ucieszyłam się na widok tego niewielkiego pędzla, który rozmiarem idealnie pasuje do nakładania rozświetlacza czy delikatnie bronzera.
Okazało się że przy każdym ruchu włosie się łamie i zostają kłaczki na buzi. BARDZO nie lubię tego! A tak porządnie jest wykonany!

Pozostałe dwa - do cieni i ust również mało pomocne - dla nowicjuszy może przejdą ;)


Ostatnim punktem, który ratuje całość - są perfumy w kremie. Całkiem przyjemne zapachy, dość mocno pachną (wbrew pozorom:) Fajne gadżety, idealne do torebki, kiedy nie chcemy nosić szklanych flakonów ze sobą.
Perfumy w kremie jednak lepiej będą się sprawowały w chłodniejsze dni, bo w lecie kiedy wysmarujemy się jeszcze dodatkową wazelinką to da niezbyt miły efekt :D



Podsumowując - super gadżet dla laików, nowicjuszy w dziedzinie makijażu. Ja już jednak celuję nieco wyżej. Na polskich stronach nie widziałam tej palety, ale w przeliczeniu na złotówki jej cena wynosi około 100zł. Płacimy niestety za firmę a nie za zawartość.
Poza tym po Ed Hardy spodziewałam się chociażby lepszego pędzla!


Co sądzicie o takich pięknych wizualnie paletach? Macie, korzystacie? Czy może stawiacie na samodzielnie kompletowane zestawy, które oferuje coraz więcej firm? Zapraszam do dyskusji  :)
Czytaj Więcej
17 Komentarze
Obsługiwane przez usługę Blogger.