DOOKOŁA WŁOSÓW - BOX Only you!


Kosmetyczne boxy to znany od długiego czasu temat. Dość sporny - nie oszukujmy się - ciężko zawsze każdemu dogodzić. Box o którym dzisiaj mowa powstał dzięki inicjatywie portalu Only You i z założenia jest on całkowicie pielęgnacyjny a co lepsze, stricte włosowy! Nie mogło być lepiej :) 





Uwielbiam pielęgnację włosów więc nie mogłam przejść obok niego obojętnie. To idealna okazja poznać kosmetyki, po które być może nigdy byśmy nie sięgnęli. Przez ostatni miesiąc dość intensywnie testowałam całą zawartość pudełeczka, by móc z Wami podzielić się choćby spostrzeżeniami na temat każdego z dołączonych kosmetyków. Co z tego wynikło? 




Duet do włosów Ziaja, kuracja kaszmirowa z olejkiem amarantusowym; seria wzmacniająca, aktywne nawilżenie włosów i zwiększanie objętości. Oba kosmetyki pachną jak perfumy - zapach jest mocny, i długo utrzymuje się na włosach, przypadł mi bardzo do gustu! Szampon ma w składzie SLS, dość wysoko tytułowy olejek amarantusowy oraz hydrolizowaną keratynę, więc sprawdzi się tylko w przypadku gdy nasze włosy tolerują keratynę w kosmetykach. Świetnie się pieni, włosy układają się po nim bardzo łatwo. Nie zauważyłam dodatkowej objętości, ale o to po prostu trudno w przypadku długich, ciężkich włosów. 

Maska do włosów ma za zadanie domknąć łuski włosa, wzmocnić strukturę oraz poprawić ich elastyczność. Na pewno świetnie nawilża przez bogaty bukiet nawilżaczy w składzie ;) dużo emolientów, składników antystatycznych, znów olej amarantusowy, keratyna. Brak silikonów to duży plus. Włos odpowiednio nawilżony z większą łatwością się rozczesuje i tak właśnie jest w moim przypadku. Maska w duecie z szamponem może nieco obciążać bardzo cienkie włosy, więc lepiej ich używać czasem osobno. 

Cece of Sweden, Hello Nature - odżywka z olejem kokosowym. Odżywki z tym olejem sprawdzają się u mnie zawsze dobrze, mimo że w tym przypadku kokos mamy dość daleko w składzie. Delikatny zapach, nie jest nachalny i nie utrzymuje się zbyt długo. Sama formuła odżywki jest lekka, włosy są nawilżone ale nie obciążone, pomimo silikonu w składzie:) Można trochę pomarudzić na butelkę, z której bardzo trudno wydobywa się produkt ale przymknijmy na to oko:) 


Flos-lek, serum multifunkcyjne do włosów - czyli nic innego jak jedwab zabezpieczający końcówki włosów. Bez takiego kosmetyku nie wyobrażam sobie odpowiedniej pielęgnacji włosów. Mała, poręczna buteleczka z pompką, plastikowa. Serum bez wyraźnego zapachu. Nie obciąża włosów. Skład ma iście idealny - lotny silikon na początku, potem silikony zabezpieczające, hydrolizowany jedwab. Polecam dla każdego rodzaju włosów! Końcówki trzeba zabezpieczać żeby się nie rozdwajały - zwłaszcza teraz, zimą, gdy mróz za oknem i gorący nawiew suszarki w łazience;) 

Marion, olejek w kremie bez spłukiwania - taka formuła kosmetyku była dla mnie czymś nowym. Nałożony w małej ilości faktycznie fajnie dyscyplinuje włosy, chroni przed wysoką temperaturą. Jednak osobiście nie przepadam za produktami bez spłukiwania. Mam włosy szybko przetłuszczające się i zwyczajnie taki kosmetyk przyspiesza ten proces, a szkoda. Olejek pachnie delikatnie, słodko, przyjemnie. Pompka ułatwia odpowiednie dozowanie kosmetyku. 

L'biotica, suchy szampon - pierwszy raz miałam do czynienia z suchym szamponem z innej marki niż Batiste. W porównaniu, L'biotica zdecydowanie zostawia mniej białego nalotu, pachnie również delikatniej, bardziej świeżo. Włosy są odbite od nasady, zyskują na dłuższej świeżości z 2-3h w moim przypadku. Nie jestem zagorzałą fanką suchych szamponów, sięgam po nie w naprawdę awaryjnych sytuacjach. Niemniej jednak L'biotica to udany produkt:) 


BOX w ogólnym podsumowaniu wypadł naprawdę dobrze! Wszystkie produkty były dla mnie nowe, niektóre pozytywnie zaskoczyły. Więcej na temat tej akcji możecie przeczytać na stronie Box Only You. Która z Was jeszcze miała okazję testowania? Jak wrażenia? :)
Czytaj Więcej
40 Komentarze

Kuracja wzmacniająca do rzęs i brwi Foltene Pharma, czy warto?



Odżywki do rzęs to ciągle kosmetyki bardzo na czasie. Mimo, że kilka z tych dostępnych na rynku robią wachlarze z naszych rzęs:) to efekt nie jest długotrwały. Powiem szczerze, że od jakiegoś czasu rozglądałam się za takim kosmetykiem, który nie będzie miał agresywnych składników oraz zadziała bardziej doraźnie i wzmacniająco, nie licząc przy tym na szybki efekt, którego pozbędę się wraz z pierwszą, naturalną wymianą włosków.
Odżywka, którą dziś chciałam Wam pokazać to dla mnie totalna nowość 

FOLTENE PHARMA, EYELASH AND EYEBROW TREATMENT

Wzmacnia, odbudowuje oraz pobudza naturalny wzrost rzęs i brwi.
Wyjątkowy skład zawiera Tricalgoxyl, kompleks polisacharydowy z roślin morskich, który skutecznie pobudza naturalny wzrost rzęs i brwi, jednocześnie wzmacniając je i odbudowując ich strukturę. Preparat zawiera również środek pielęgnacyjny i zmniejszający przekrwienie skóry (wyciąg z oczaru wirginijskiego – Hamamelis virginina), który pomaga zachować naturalną miękkość rzęs i stanowi doskonały podkład pod makijaż. Specjalnie zaprojektowana szczoteczka ułatwia jego równomierne nałożenie na rzęsy i brwi. Preparat jest dobrze tolerowany i bezpieczny dla oczu wrażliwych co potwierdzono badaniami klinicznymi. Więcej znajdziecie na stronie producenta.


Moje rzęsy nie należą do tych najbardziej rzadkich. Są normalne, dość krótkie. Przy tego typu preparatach zawsze wymagam wzmocnienia oraz zagęszczenia. Odżywka zamknięta jest w buteleczce jak tusz do rzęs. Aplikator to tradycyjna spiralka, którą wygodnie aplikuje się produkt na rzęsy czy brwi. W składzie znajdziemy m.in wyciąg z oczaru wirginijskiego, PVP, oligosacharydy, parabeny, substancje nawilżające, mannitol, kwas askorbinowy.
Produkt jest bezwonny, ma konsystencję rozwodnionego żelu. Nakłada się bezproblemowo. Z przyzwyczajenia zaczęłam ją używać na noc - jednak okazało się, że rano budziłam się z mgłą na oczach (być może produktu było za dużo na rzęsach, nie wiem). Doczytałam później, że produkt można stosować jako bazę pod tusz - tak też spróbowałam; sposób ten okazał się być strzałem w dziesiątkę! 



Dzięki tej odżywce, tusze o wiele ładniej się rozprowadzają. Ma ona też wpływ na trwałość
tuszu - odnotowałam zdecydowanie mniejsze obsypywanie się. Właśnie mija około trzeci miesiąc mojej
kuracji - włoski rzeczywiście są wzmocnione, przy demakijażu wypadają mi dosłownie dwie rzęsy;) do tego zauważalne pogrubienie, zdrowy połysk.
Produkt jest bardzo wydajny - 10ml to spora pojemność, a ja mimo codziennego stosowania nie odnotowałam znacznego zużycia:) 
Efekty na rzęsach nie są na tyle spektakularne by były widoczne na zdjęciach, ale rzęsy są wzmocnione, na czym najbardziej mi zależało. 

Dajcie znać czy wspomagacie jakoś swoje rzęsy by wyglądały pięknie?:) 

Czytaj Więcej
10 Komentarze

Lato, lato... i po lecie. Ochrona przeciwsłoneczna i regeneracja skóry z URIAGE



Jasna karnacja i opalanie się (o ile w ogóle) to na różowo. Ręka w górę, kto tak ma? Wakacje to czas opalania i korzystania z pięknej pogody, to dość jasna sprawa. Wyjeżdżając na urlop pamiętamy o filtrze, ale czy i o odpowiedniej pielęgnacji po kąpielach słonecznych? Dzisiejszy wpis, mimo że dużo na wyrost (w końcu za równy tydzień wybija astronomiczna jesień) to mam nadzieję, że ktoś z Was wybiera się jeszcze na wakacje last minute:) 


Uriage, Bariésun Mgiełka SPF20

Mgiełka do twarzy i ciała z filtrem przeciwsłonecznym SPF20. Łączy w sobie potrójne działanie: optymalną ochronę UVA/UVB dla ciemniejszych karnacji (filtry organiczne i fizyczne), intensywne nawilżenie skóry (kompleks Aquaspongines) oraz ochronę przed działaniem wolnych rodników (witamina C i E). Innowacyjna forma lekkiej mgiełki z multipozycyjnym areozolem pozwala na komfortową aplikację.

Pierwszy raz sięgnęłam po filtr w formie mgiełki i... był to strzał w dziesiątkę. Aplikacja produktu jest jeszcze szybsza niż w przypadku kremu, nakłada się równomiernie na całym ciele. Mimo, że to olejek wchłania się naprawdę ekspresem, nie pozostawiając denerwującego, tłustego filmu na skórze:)  


Skóra rozgrzana słońcem po tej mgiełce pachnie przepięknie! Delikatnie, trochę jakby oliwką dla dzieci. Zapach z tych, które pamiętamy przez cały rok, aż do następnych wakacji.. :) Najbardziej podoba mi się to, że ta mgiełka zarówno chroni przed słońcem, jak i dba o nawilżenie skóry (w składzie znajdziemy wodę termalną Uriagę, witaminy C i E). Niestety producent nie zapewnia, że produkt jest wodoodporny - polecam ponowną aplikacji po kąpieli wodnej. Pomimo, że mgiełka skierowana jest dla ciemniejszych karnacji wydaje mi się, że sprawdzi się również u bladolicych takich jak ja:)
Mgiełka Bariesun ma 150ml ale to diabelnie wydajny produkt.



 

Uriage, olejek pod prysznic

Olejek o przyjemnym zapachu dokładnie oczyszcza skórę tworząc kremową pianę. Pozostawia na skórze nietłusty film, a dzięki zawartości składników lipidowych chroni skórę przed wysuszającym działaniem wody. 
 
Mimo kontrolowania poziomu nawilżenia naszej skóry podczas gorących dni, nie sposób całkowicie tego uniknąć. Najprostsza, codzienna czynność, jaką jest mycie ciała, ale z odpowiednimi produktami może pomóc w walce o miękką i zdrowo wyglądająca skórę, nawet po tygodniowym opalaniu:) 
Bardzo lubię olejki pod prysznic, mimo że dość rzadko po nie sięgam (jakoś wszystkie inne żele pod prysznic zawsze kuszą swoimi zapachami... ale to już inny temat). Ten olejek naprawdę nawilża, i to jak!  


Przede wszystkim ma super-wygodną pompkę, która pod prysznicem jest jak wybawienie. Dozujemy nią odpowiednią ilość produktu, przez co jest jeszcze bardziej wydajny. Niewielka ilość potrafi spienić się naprawdę mocno! I to właśnie lubię - kiedy olejek nie jest zbyt ciężki w kontakcie z wodą i czuć, że skóra jest umyta a nie tylko oblepiona oleistą warstwą. 
Cleansing oil od Uriage to pozycja do wypróbowania właśnie teraz, w momencie kiedy lato za nami. Chociaż po chwilowym przemyśleniu sprawy w zimie będzie jeszcze bardziej odpowiedniejszy - wszak kaloryfery również nie cackają się z nami kiedy za oknem zimno... ;) A butla 400ml pozwoli spokojnie przetrwać oba sezony, gwarantuję!  

Dajcie mi znać jak Wy pomagacie skórze dość do ładu po wakacyjnym szaleństwie? 
Polećcie mi swoje perełki!

Czytaj Więcej
6 Komentarze

Instagram w wersji offline? ➡ INSTABOOK.PL



Fotografia od długiego czasu jest bliska memu sercu. Zdjęcia i uwiecznione na nich momenty to mój konik, choć ostatnio trochę zaniedbany. 
Jednak odkąd wkręciłam się w Instagram, szukanie idealnych ujęć weszło mi w krew:) Nie ma co ukrywać - to świetna zabawa oraz pamiątka na lata, którą tworzymy w kilka chwil, łapiąc te najbardziej ważne dla nas. 






Wywoływanie zdjęć to już kolejna kwestia, dość często pomijana. Zupełnie tego nie rozumiem:) Zdjęcia w formacie cyfrowym teraz są, ale przez zepsuty komputer mogą z łatwością zniknąć. 

Moje najnowsze odkrycie, które śmiało może konkurować z tradycyjnym albumem na zdjęcia 10x15 - mowa tutaj o Instabook. Ta niewielka, kartonowa książeczka to świetna sprawa! 



Album możemy stworzyć w dowolny sposób - kreator poprowadzi nas i pokaże krok po kroku dalsze etapy, układy zdjęć, dodawanie podpisów etc.

Instabook to album składający się nie tylko stricte ze zdjęć z Instagramu. Możemy śmiało dodawać zdjęcia z komputera! Zero ograniczeń :)




Dla zainteresowanych ideą Instabook'a mam kod zniżkowy 
na hasło "sayonaramoose" możecie liczyć na -15% off :) 






Cudowna dbałość o jakość wydrukowanych zdjęć jak i samo wykonanie albumu.
Jestem zdecydowanie na tak!

 Przyznajcie się - czy wywołujecie zdjęcia na bieżąco?? :) 

PS. Kogo jeszcze nie mam na swoim Instagramie
Czytaj Więcej
8 Komentarze

Co nowego? Freedom / Collection / Soap&Glory / LE'MAADR


W ostatnim czasie dość skutecznie ograniczałam swoje zakupy. Skupiłam się na zużywaniu tego, co zalegało w kosmetyczce. Ale jak dobrze wiecie, promocje są ogromną przeszkodą by wytrwać i nic nie kupić.. ;) Dziś bardzo krótki przegląd co nowego wpadło, i czego możecie się spodziewać na blogu. 




W Superdrug promocja 3za2 spowodowała, że trafiła w moje ręce nowość marki Freedom House of Glam Dolls - to paletka posiadająca zarówno cienie do powiek, do brwi, pomadki oraz matowy róż i bronzer. Paletka wydaje się być idealna do zabrania w podróż - zawiera bardzo duże lusterko oraz prawie wszystko co potrzebujemy do wykonania pełnego makijażu:)

Dalej to eyeliner Waterpoof Fast Stroke w kałamarzu z firmy Collection. Ma gąbeczkowy aplikator i nie jestem pewna czy się polubimy, ale nie mogłam znaleźć żadnego godnego linera z pędzelkiem, stąd też ten wybór. Korektor Collection Lasting Perfection w odcieniu 01 fair to dość kultowy kosmetyk w blogosferze. Czas bym i ja w końcu poznała jego właściwości! Buteleczka w kolorze fuksji kryje pogrubiający tusz do rzęs Collection Super Size. Pierwsze testy już za mną:) 
Nareszcie kupiłam też selfie stick - tylko jeszcze muszę nauczyć się go używać :D 


Do zapachu kokosa w kosmetykach mam wyjątkową słabość, stąd też wybór kolejnego kokosowego balsamu od Palmer's Coconut oil body lotion. Soap&Glory to marka dość mocno wypromowana na wyspach, zatem zaczęłam na razie nieśmiało od kremu do rąk, ale już mogę zdradzić, że na tym się nie skończy.. ;) 




Żel do twarzy La Roche-Posay Effaclar do skóry problematycznej. Dość mocno oczyszczający, zobaczymy jak sprawdzi się na dłuższą metę. St. Ives Apricot scrub - blemish fighting to cudownie pachnący morelą peeling! Pamiętam tą markę, kiedyś była dość popularna też w Polsce (szampony?) natomiast teraz chyba aż tak dużo jej u nas nie ma? Dajcie znać:) 
Szampon do włosów rudych i czerwonych JOHN FRIEDA radiant RED - takich kosmetyków jest jak na lekarstwo, a każda właścicielka rudych włosów zna ten ból szybko wypłukującego się koloru:( 


Mimo, że lato to niezbyt dobry czas na kwasy, to ja zdecydowałam się na kurację kwasem glikolowym 12% z firmy Le'Maadr. Przez cały miesiąc nie planuję się opalać, a i w Anglii słońca jak na lekarstwo;). Jestem ciekawa jakie przyniesie efekty na mojej tłustej skórze z rozszerzonymi porami. 
Ostatni produkt to kolejna kuracja na rzęsy i brwi Foltene Pharma. Odżywka ma spiralkę jak normalna maskara, co ułatwia aplikację. 


Coś zaciekawiło Was najbardziej? :)
Czytaj Więcej
14 Komentarze

All Bright Micellar 3 in 1 BOTANICS - lepsza od Garniera?


Będąc poza granicami kraju nie sposób nie spróbować nowinek kosmetycznych niedostępnych w Polsce. Płyn micelarny idzie u mnie "jak woda" więc to zawsze dobra wymówka by sięgnąć po coś nowego:) Tym razem wybór padł na markę Botanics (dostępna w sklepach Boots). 

Generalnie producent obiecuje łagodne, ale skuteczne oczyszczanie, odblokowanie porów oraz demakijaż całej twarzy. Płyn jest odpowiedni dla każdego rodzaju skóry. Produkt nie zawiera alkoholu, ani substancji zapachowych. Kosmetyk wzbogacony jest w ekstrakt z hibiskusa, który ma działanie rozjaśniające. 

Skład: Aqua (Water), Butylene glycol, Glycerine, Polyglyceryl-4-caprate, Phenoxyethanol, Hibiscus sabdarrifaflower extract, Sodium Benzoate, Tetrasodium EDTA, Citric Acid, Sodium Citrate, Ascorbylglucoside, Benzoic Acid, Dehydroacetic acid, Ethylhexylglycerin.
Cena: £4.49/250ml 




All Bright Micellar 3 in 1 Cleansing Solution zamknięty jest w zwykłej, plastikowej butelce. Dużym minusem jest dozownik - a raczej jego brak. Przy odrobinie nieuwagi przez ogromną dziurę można ulać sporo produktu. Sam płyn jest przyjemny w użyciu, natychmiastowo koi skórę i odświeża. Nie zauważyłam by woda podrażniła moją skórę. Bardzo dobrze radzi sobie z demakijażem pełnej tapety - tusz, kreski linerem oraz cienie schodzą z łatwością:) 

Działanie tej wody śmiało mogę przyrównać do wszechobecnego Garniera :) A z racji że Garnier i łatwiej dostępny, i bardziej ekonomiczny można śmiało się domyślić mój przyszły wybór. 
Nie mniej jednak to warty wypróbowania płyn :) 

Lubicie testować nowe płyny micelarne, czy jesteście wierne swojemu ideałowi? :) 

Wpis powstał we współpracy alerzeczy.pl
Czytaj Więcej
10 Komentarze

Must have każdej włosomaniaczki? Tangle Teezer i Invisibobble

tangle teezer original opinia recenzja blogspot blogerki czy warto invisibobble sprężynki gumki do włosów fryzury

Najlepsza szczotka do włosów to podstawa każdej szanującej się włosomaniaczki! Dlaczego więc Tangle Teezer, tak rozsławiony w internecie dopiero co trafił w moje ręce? 

Do tej pory używałam tańszego odpowiednika, dtanglera (wersja z rączką) i póki spisywał się dobrze nie było mi w głowie go wymieniać czy dokupować inne szczotki. Ostatnio jednak dtangler odszedł na zasłużoną emeryturę (a służył mi prawie 4lata!) i w końcu postanowiłam sięgnąć już po legendarny gadżet :)

Przy okazji nawiązania współpracy ze sklepem Perfumesco.pl sięgnęłam właśnie po tą szczotkę oraz gumki Invisibobble. Co o nich sądzę? :)

tangle teezer original opinia recenzja blogspot blogerki czy warto invisibobble sprężynki gumki do włosów fryzury

Tangle Teezer wykonana jest z dobrej jakości plastiku, igiełki natomiast są elastyczne. Niestety już po kilku dniach plecki szczotki zaczęły się rysować, co może przeszkadzać perfekcjonistom;) ale poza względem wizualnym nie przeszkadza to w ogóle. Szczotki Tangle Teezer występują w mnóstwie wariantów kolorystycznych - mój wybór padł oczywiście na piękny turkusowy kolor. 

tangle teezer original opinia recenzja blogspot blogerki czy warto invisibobble sprężynki gumki do włosów fryzury

Szczotka dobrze leży w dłoni, gładko sunie po włosach. Dość szybko udało mi się przyzwyczaić do szczotki bez rączki - mamy większą kontrolę nacisku igiełek do skóry, co jest zarówno plusem jak i minusem. Zasadniczą różnicę odczułam właśnie podczas czesania włosów po skórze głowy - Tangle Teezer ma zdecydowanie cieńsze igiełki przez co lekko drapią (co nie miało miejsca w przypadku dtanglera). Czy jest to minus? I tak i nie, po prostu jednym będzie to przeszkadzało, drugim nie.
W fajnej cenie można ją teraz dostać np. tutaj :)

tangle teezer original opinia recenzja blogspot blogerki czy warto invisibobble sprężynki gumki do włosów fryzury

Drugim gadżetem są gumki Invisibobble. Gumki całkowicie inne od tych tradycyjnych, które wyrywały włosy przy ściąganiu czy łamały je metalowymi skuwkami - więc niedziwne że i one znalazły rzesze fanów! Gumki dobrze trzymają moje długie włosy. W ciągu dnia koczek lekko opadnie, jednak nie wygląda to źle :) Do tej pory miałam do czynienia ze sprężynką no-name i zauważyłam, że nieco słabiej trzymała włosy w ryzach. Generalnie nie jestem zwolennikiem przepłacania, ale gdy oryginał sprawdza się faktycznie lepiej to warto dopłacić kilka złotych - zwłaszcza że w drogerii Perfumesco za opakowanie 3gumek płacimy 11zł, co jest chyba dobrą ofertą!
By przywrócić gumkę do stanu pierwotnego wystarczy wrzucić ją do wrzątku na kilka sekund.

Oba akcesoria sprawdziły się u mnie bardzo dobrze, posłużą mi pewnie przez długi czas :)
Czy są tutaj jeszcze jakieś zwolenniczki Tangle Teezera i Invisibobble? :) 
Czytaj Więcej
10 Komentarze

Z Firmoo przez wiosnę 2016 ♡



Wieloletniego okularnika nowe oprawki zawsze cieszą podwójnie! Moje dotarły już co prawda jakiś czas temu, ale zawirowania związane z moim przeniesieniem się do UK skutecznie opóźniły publikację wpisu. 

Co mogę tym razem napisać o nowych oprawkach Firmoo? Na pewno jedną sprawę: są jeszcze lepsze od poprzednich! Wybrałam ten konkretny model. Plastikowe oprawki nadal są w modzie, więc wybór nie był trudny ;) 

Gumowane zauszniki znacząco poprawiły komfort noszenia okularów - w ogóle nie zjeżdżają mi z nosa. Wymiary podane na stronie zgadzają się z rzeczywistymi, za co duży plus. 

Firmoo wprowadziło dodatkową opłatę za powłokę antyrefleksyjną - tylko $5, zatem warto się na nią skusić, zwłaszcza w dobie dzisiejszego przesiadywania przed ekranami komputerów ;)  



Dla chcących odświeżyć swoje okulary na wiosnę mam kupon zniżkowy "SAYONARA2"*
Pierwsze 10 osób*, które z niego skorzysta dostanie dowolną, darmową parę okularów wybraną z tego linku TUTAJ; zostają do pokrycia jedynie koszty przesyłki, ewentualnie właśnie powłoka antyrefleksyjna :) 

*zniżka dotyczy klientów, którzy pierwszy raz zamawiają ze strony. 
*kupon ważny jest do 10 maja 2016r. 




Jak zapatrujecie się na okulary Firmoo? :)
Czytaj Więcej
6 Komentarze

Happiness Boutique i kolczyki na każdą okazję!



Nie samymi kosmetykami człowiek żyje, a w końcu biżuteria zdobi Nas wcale nie mniej niż makijaż! Gdy odezwał się do mnie sklep Happiness Boutique z propozycją wyboru dowolnej biżuterii nie wahałam się nazbyt długo. O ile za naszyjnikami przepadam średnio (zwyczajnie nie umiem ich zestawiać w codziennym stroju... Czy któraś z Was też tak ma?;) to kolczyki wprost uwielbiam i zawsze szukam unikalnych wzorów. 





Buszując po pokaźnym asortymencie sklepu było ciężko mi się zdecydować! Mimo przepięknych statement necklaces, które królują w ostatnim czasie postawiłam na kategorię kolczyki, gdzie udało mi się znaleźć dwie perełki.

Pierwsze to srebrne, w kolorze złota asymetryczne kolczyki w kształcie zygzaków. Dość długo chodził za mną właśnie taki asymetryczny model i w końcu udało się trafić na idealny! Wyglądają dość ciekawie na uchu. Musiałam lekko dogiąć uchwyt dłuższego kolczyka by nie zsuwał się z płatka. Zygzaki wybite są drobnymi cyrkoniami, które dyskretnie dodają uroku :)




Druga para to dość pokaźne cyrkonie, które doskonale widać z daleka (nawet przy rozpuszczonych włosach). Sprawdzą się chyba w każdej stylizacji, ze względu na uniwersalny kolor jak i kształt :) Bardzo przypadły mi do gustu, zwłaszcza że właśnie takich większych kolczyków brakowało w mojej kolekcji. Dzięki dużej, plastikowej zatyczce kolczyki nie zwisają smętnie na uchu (z czym już się spotkałam z takimi większymi kolczykami) więc za to duży plus :)




Nie mam żadnych zarzutów co do jakości biżuterii. Kolczyki są starannie wykonane, nie widać niedociągnięć. Wykonane są z materiału niezawierającego niklu, który bardzo często uczula! 

Sklep oferuje program lojalnościowy dla swoich klientów - zainteresowanych tematem odsyłam do zakładki na ich stronie, gdzie jest wszystko wyjaśnione :) 

Notabene mam dla Was zniżkę - na hasło "sayonaramoose" -10% na zamówienia powyżej 19€ 
zniżka ważna do 14/05/2016 


A Wy na jaką biżuterię decydujecie się najczęściej? :)
Czytaj Więcej
8 Komentarze

Ulubione eyelinery do klasycznej czarnej kreski - Eveline i Wibo!


Kreska na oku towarzyszy mi od połowy gimnazjum. Jak to bywa na początku - wychodziło raz lepiej raz gorzej;) Jednak przyzwyczaiłam się do tego elementu makijażu na tyle, że bez kreski nad rzęsami czuję się nago. 
Moim pierwszym eyelinerem był właśnie Wibo (w wersji standardowej). Jego pędzelkiem nauczyłam się operować i szczerze powiedziawszy do tej pory to właśnie ten pędzelek sprawdza mi się najlepiej. Mimo wad (czasami potrafi się rozcapierzyć, ale wtedy wystarczy wyciąć odstający włos) pozwala stworzyć zarówno grube jak i te cienkie kreski. 

Dziś przedstawię Wam moich dwóch ulubieńców ostatnich lat, z którymi się nie rozstaję :) 

 

Wibo, Waterproof eyeliner 

Wodoodporny eyeliner z Wibo dostępny jest w jednym kolorze - czarnym. Produkt wyposażony jest w cienki pędzelek, idealny do narysowania precyzyjnej kreski.
cena: 8zł/4ml 

Ma tyle samo przeciwników, co zwolenników. Masa osób nie lubi go właśnie za pędzel czy za pękanie w ciągu dnia. Dlaczego w takim razie tak bardzo przypadł mi do gustu? Jest przede wszystkim łatwo dostępny. Kiedy potrzebuję nowego opakowania wystarczy przejść się do Rossmanna za rogiem. Jego cena to kolejny plus. Kupiony na promocji kosztuje dosłownie grosze. Ale przecież te dwie kwestie to tak naprawdę dodatek - cóż by było z tego, gdyby jakość dawała wiele do życzenia. 
To po prostu bardzo dobry eyeliner na co dzień! Kolor jest głęboki, konsystencja na tyle odpowiednia, że nie ma mowy o rozwarstwianiu. Co prawda produkt nie jest wodoodporny jak wskazuje producent, ale jego trwałość jest naprawdę dobra (w duecie z bazą pod cienie trzyma się u mnie spokojnie 9h bez uszczerbku). 


 

Eveline, Eyeliner Celebrities

Jego wyjątkowy, super cienki pędzelek stworzy na powiece, idealnie cienką i równą linię. Pozwala na skorygowanie konturu oka i nadanie mu pożądanego kształtu. Jego dwufazowa konsystencja sprawia, że jest wyjątkowo trwały i nie kruszy się nawet w najbardziej ekstremalnych warunkach. Maksymalnie odporny nawet w bardzo wilgotną pogodę oraz na częste zmiany temperatury. Nie rozmazuje się, dzięki czemu makijaż wygląda świeżo i idealnie przez cały dzień. Dostępny w kolorach czarnym i brązowym.
cena: 9,50zł/4ml

Eveline pojawił się w mojej kosmetyczce stosunkowo niedawno - prawdopodobnie przy okazji jednej z pierwszych wyprzedaży w Rossmannie na -49%. Pierwszy egzemplarz który kupiłam miał bardzo niewydarzony pędzelek - na końcu jakby równo ścięty i bardzo trudny do wyrysowania cienkiej jaskółki. Po jakimś czasie znów go kupiłam i już tego problemu nie było, zatem podejrzewam że po prostu trafiłam na wadliwą sztukę. 
Co do samej formuły: jest jeszcze lepsza niż ta w Wibo. Eveline używam wtedy, gdy wiem że będę potrzebować nienagannego wyglądu przez minimum 14h. Tusz zasycha dość szybko, więc potrzeba wprawionej ręki. Formuła jest nie za rzadka, dobrze się z nią współpracuje. 
Nie ma mowy o rozmazywaniu się (od deszczu czy łez) zatem na tą chwilę to mój must have na trudne warunki;)




Oba eyelinery sprawdzają się u mnie rewelacyjnie i wiem, że będę do nich wracać. Stosunek ceny do jakości jest świetny, a to kolejny plus:) 
Epizody z eyelinerami w pisaku czy żelu były u mnie krótkie i bez większej miłości. Wychodzi na to, że sprawdza mi się to, co na samym początku mojej przygody z makijażem;) 

A jak jest z tymi kreskami u Was? Malujecie je na co dzień czy tylko od większej okazji? :) 
Podeślijcie mi też Wasze ulubione eyelinery!
Czytaj Więcej
18 Komentarze

Co warto zamawiać na chińskich stronach?

 
Sprawa ciągle przewijająca się na blogu, a liczba osób trafiająca do mnie szukając odpowiedzi na to właśnie pytanie świadczy tylko o tym, że to wciąż gorący temat. Zakupy na chińskich stronkach to przede wszystkim spora oszczędność - wystawcy na naszym rodzimym portalu aukcyjnym pobierają często spore marże wysyłając nam ten sam towar, który sami możemy zamówić bez zbędnego problemu :) 

Nie oszukujmy się - kto raz spróbował ten wie, ile frajdy przynosi otrzymywanie paczuszek z tymi bibelotami! Długi czas oczekiwania można zamienić na plus - przeważnie listonosz puka do drzwi w najmniej oczekiwanym momencie i w taki sposób mamy niespodziankę (ależ to sprytne:P) 

Co tym razem trafiło w moje ręce?




Osławiona szczoteczka do twarzy w rozmiarze super-mikro (jej główka jest wielkości kciuka). Mimo, że wiedziałam że ma być mała to jej wygląd i tak mnie zdziwił. Ma bardzo zbite włosie, schnie około doby. Czy się sprawdziła? Szczerze mówiąc, do płynnego podkładu nie za bardzo, natomiast do minerałów okazała się być idealna - łatwo wpracować proszek w każdy zakamarek twarzy.  

Te matowe pomadki w płynie od dawna przewijają się na blogach, a kosztują dosłownie grosze. Ten, kto nie boi się próbować chińskich kosmetyków powinien kliknąć do koszyka te pomadki! Zwykły, gąbeczkowy aplikator, cukierkowy ulatniający się zapach. Formuła bardzo kryjąca! Efekt, jaki możecie uzyskać zgadza się z efektem na opakowaniu (dosłownie - usta mają neonowy odcień). Przy wakacyjnej opaleniźnie będzie prezentował się pięknie. Szkoda, że zdjęcia na stronie nie odzwierciedlają realnych kolorów - z natury jestem fanką nieco stonowanych odcieni na ustach, i taki też kliknęłam. Także warto na to zwrócić uwagę przy wyborze.


Mój poprzedni portfel skończył swój żywot więc postanowiłam poszukać czegoś innego, i mniejszego! Ostatnio częściej stawiam na mniejsze torebki więc taki portfelik będzie jak znalazł. Ma cztery przegródki na dowód osobisty, czy karty lojalnościowe. Jakościowo bardzo dobrze wykonany, nie mam zastrzeżeń. Na stronie jest jeszcze kilka innych kolorów, które pięknie się prezentowały :) 


Te siedem cudeniek od dawna były wpisane na moją chciejlistę. Podobno nie odbiegają jakością od prawdziwych Bold Metals (których są podróbkami) i... śmiem twierdzić, że te plotki mogą być prawdą! Miękkość każdego z nich ogromnie mnie zaskoczyła. A pędzel do pudru (ten największy) to przekozak! 
Pędzle będę testować i na pewno pojawi się osobny wpis na ich temat. 
Pssst! Tutaj znajdziecie je w naprawdę niskiej cenie, sprawdzałam ceny na Ali i oscylują o 2-3$ więcej. 

Kopertówka, ale zamówiłam ją z myślą o dodatkowej kosmetyczce do torebki. Wykonana naprawdę przyzwoicie, z dodatkową kieszonką w środku, całość podszyta porządną podszewką. Cekiny dobrze przyszyte, nic nie odpadło do tej pory. Na stronie jest jeszcze kilka wariantów kolorystycznych.




Dajcie znać jak zapatrujecie się na zakupy od chińskich sprzedawców:) 

Dla przypomnienia, poprzednie posty w temacie: 
Czytaj Więcej
24 Komentarze

Fitomed i pielęgnacja włosów farbowanych


Fitomed może pochwalić się szeroką gamą kosmetyczną do pielęgnacji ciała jak i twarzy. Marka wielokrotnie przewijała się u mnie na blogu, z prostego względu - ich kosmetyki sprawdzają mi się bardzo dobrze! Tym razem postawiłam na testy produktów do włosów. Dla przypomnienia - moje włosy są farbowane (zarówno henną jak i farbami chemicznymi), przetłuszczające się, długie i proste. 

Fitomed, Mydlnica Lekarska, Szampon `Herbata i henna` do włosów koloryzowanych (odcienie ciemne)

Składniki aktywne: mocny wyciąg z liści herbaty cejlońskiej oraz z liści henny irańskiej, naturalne substancje myjące (saponiny) wyodrębnione z korzenia mydlnicy lekarskiej, składniki nawilżające i kondycjonujące.
Działanie: synergiczne działanie tych roślin o właściwościach barwiących nadaje włosom ciepłe kasztanowe refleksy oraz zapobiega wypłukiwaniu koloru. Wyciąg herbaciany i z henny zawiera także liczne sole mineralne i antyutleniacze korzystnie wpływające na zdrowy wygląd włosów.
Przeznaczenie: do włosów ciemnych lub po koloryzacji ciemnymi odcieniami farb.
Właściwości: wytwarza swoistą dla mydlnicy lekarskiej pianę i delikatnie myje włosy po koloryzacji.

Skład: Aqua, Saponaria Officinalis Root Extract, Lawsonia Inermis Extract, Camellia Sinensis Leaf Extract, Coco Glucoside, Sodium Laureth Sulfate, Cocamide DEA, Cocamidopropyl Betaine, Propylene Glycol, Peg-7-Glyceryl Cocoate, Polyquaternium-7, Cytric Acid, Parfum, Dmdm Hydantoin, Methylisothiazolinone, Methylchloroisothiazolinone.
Cena: 11,50zł/250ml, do kupienia w Fitotece


Szampon zamknięty jest w przezroczystej butelce zaopatrzonej w niewielki otwór, przez który jesteśmy w stanie kontrolować ilość wylewanego kosmetyku na dłoń. Konsystencja szamponu jest dość wodnista, ale nie na tyle by była uciążliwa w codziennym użytkowaniu. Jak na szampon naturalny pieni się super - zapewne to zasługa mydlnicy lekarskiej, którą ma w składzie. Zabarwienie rudo-brązowe szamponu ma za zadanie podtrzymanie koloru farbowanego włosa - czy jest tak faktycznie - trudno określić. Na pewno w jakimś stopniu pielęgnuje to kolor naszej czupryny ;) 
Warto nadmienić o aspekcie oczyszczającym kosmetyku. Pod tym względem działa bardzo dobrze i wszystkie fanki szamponów nieobciążających będą zadowolone! 

- - - - - - - -

Fitomed, Mydlnica Lekarska, Odżywka ekstraziołowa do włosów koloryzowanych `Herbata i henna` (odcienie ciemne)

Składniki aktywne: wyciąg z liści herbaty cejlońskiej i henny irańskiej, witamina E.
Działanie: odżywka zmniejsza łamliwość włosów osłabionych po koloryzacji, pogrubia je, przyspiesza ich porost, ułatwia rozczesywanie. Na dłużej utrzymuje ciemny kolor fryzury, nadając jej ciepłe kasztanowe refleksy.
Sposób użycia: stosując niewielką ilość odżywki, można jej nie spłukiwać.
Składniki: Aqua, Lawsonia Inermis Extract, Camellia Sinensis Leaf Extract, Cetearyl Alcohol, Ceteareth-20, Dipalmitoylethyl Hydroxyethylmonium Methosulfate, Glycerin, Tocopheryl Acetate, Panthenol, Parfum, Phenoxyethanol(and)Ethylhexylglycerin. 
Cena: 10zł/200ml do kupienia w Fitotece.


Na samym początku chciałabym wspomnieć o ekstrakcie z henny na samiuśkim początku składu! To duży plus. Opakowanie to samo jak w przypadku szamponu, jednak buteleczka jest odpowiednio mniejsza. Notabene ma uroczy rozmiar i na pewno będę ją wykorzystywać do przelewania innych odżywek;) Kosmetyk jest dość rzadki, łatwo nakłada się na włosy. Niestety przy dłuższych pasmach schodzi dość duża ilość przy jednorazowym użyciu. 
W efekcie dostajemy lekko nawilżone, nieobciążone włosy o ziołowym zapachu, który po chwili się ulatnia. Odżywka należy do tych lekkich, idealnie pasujących do codziennego stosowania - zapewne to dzięki temu krótkiemu składowi;) 
Może nie sprawdzić się na włosach skłonnych do plątania czy też wymagających turbonawilżenia. Producent określa ją jako d/s i b/s jednak ja stosowałam ją tylko w wariancie ze spłukiwaniem. 
Ciężko mi się wypowiedzieć w kwestii barwienia włosów, czy przedłużania żywotności koloru. Jedyne co zauważyłam to nieco przedłużony blask zafarbowanych kosmyków. 

             Fitomed słynie z ziołowych zapachów w swoich kosmetykach i tak też jest w tym przypadku. Zarówno szampon jak i odżywka pachną bardzo przyjemnie. Duet ten zdecydowanie sprawdzi się na włosach krótkich, cienkich, przetłuszczających i nie plączących się oraz nie wymagających obciążenia na co dzień :) 
Dajcie znać czy stosowałyście kosmetyki do włosów z Fitomedu?
Czytaj Więcej
5 Komentarze

Dresslink wishlist #2






Ku mojemu zdziwieniu po dość długiej przerwie znów odezwał się do mnie Dresslink z propozycją kolejnej współpracy. Mimo, że podobno przy ostatnim wpisie nie było zbyt dużo kliknięć (do których broń Boże nie namawiam!:D jednak będzie mi oczywiście miło) to sklep znów zaoferował bym wybrała coś dla siebie z asortymentu. 

Tym razem (a jakże inaczej?;) postawiłam na sekcję beauty accessories. (1) Pędzle które szturmem zdobyły chińskie strony - podrobione nowe modele Bold Metals Real Techniques. Jestem szalenie ciekawa ich jakości, tak samo jak i zestawu do pełnego makijażu oczu (2) gdzie znajdziemy aż 7 pędzelków. Niech Was nie zwiedzie ten dziwaczny kształt - to nic innego jak (3) pędzel do podkładu! Ten słodki portfelik (4) wyglądał na innych zdjęciach dość pakownie, a nie kosztował wiele. Miałam podobny, nieco większy model i sprawdzał się super! Pod numerem (5) to podobno kopertówka, jednak kliknęłam ją z myślą o kosmetyczce do torebki. Długo wahałam się nad wariantem kolorystycznym. Ostatnia pozycja (6) to pomadka o wykończeniu matowym. Swego czasu blogosfera dość głośno huczała o tych chińskich cudakach, że podobno są nie do zdarcia. Przekonamy się :) 


Dajcie znać czy kupujecie coś na tych azjatyckich stronach? I czy coś Was zaciekawiło z mojego zamówienia? :D
Czytaj Więcej
17 Komentarze

Duet do tłustej skóry - krem Uriage HYSEAC 3-Regul oraz pasta SOS!

 
Przedstawiłam Wam w jednym z ostatnich wpisów markę Uriage, która po raz pierwszy gościła na moim blogu. Był to żel do mycia twarzy bez mydła - kosmetyk bardzo przypadł mi do gustu. Dzisiaj chciałabym przedstawić Wam pokrótce mój obecny duet do zadań specjalnych!

Uriage Hyseac 3-regul krem pasta SOS pielęgnacja skóry tłustej trądzikowej recenzja blogspot

 

Uriage, Hyseac 3-Regul

Pierwszy z nich to nowość na rynku - Hyseac 3-Regul. Innowacyjne działanie trzech patentów: Potwierdzona skuteczność dzięki połączeniu wyjątkowych składników aktywnych i Wody Termalnej Uriage. Redukuje powstawanie zaskórników (TLR2-Regul, AHA/BHA), ogranicza namnażanie się bakterii i przywraca odpowiednią florę bakteryjną skóry (MPA Complex), reguluje wydzielanie sebum (wyciąg z lukrecji). Wyjątkowo lekki krem nadaje matowe wykończenie, a skóra staje się gładka i rozświetlona.

W skład wchodzi woda Termalna Uriage, MPA Complex, kwasy AHA/BHA, TRL2-Regul Complex, wyciąg z lukrecji. 

Krem ma bardzo lekką konsystencję, pachnie delikatnie i świeżo. Wchłania się bardzo dobrze, pozostawiając uczucie delikatnego nawilżenia. Często kremy tego rodzaju są silnie matujące i ściągające skórę, a tutaj tego nie ma. Niestety mimo lekkości nie sprawdził się u mnie w roli kremu pod makijaż - zanotowałam szybsze świecenie się, natomiast na noc okazał się być idealny! 
Kosmetyk koi zmęczoną po całym dniu skórę i pomaga jej się zregenerować, a przy okazji działa zbawiennie na regulację sebum, z którym ciągle się borykam. 
Cena kremu waha się podobnie jak pasty, najtańsza opcja to 34,90zł w jednej z internetowych aptek. Ale warto polować na promocje chociażby w Super-Pharm, gdzie marka często bierze udział w różnych zniżkach.

Uriage Hyseac 3-regul krem pasta SOS pielęgnacja skóry tłustej trądzikowej recenzja blogspot

 

Uriage, Hyseac Pasta SOS 15 g

Skuteczna pielęgnacja SOS ukierunkowana na redukcję zmian trądzikowych. Hyseac SOS Pasta przyspiesza dojrzewanie zmian trądzikowych, aby szybciej je usunąć. Zawiera olej z drzewa herbacianego oraz zieloną glinkę o działaniu ściągającym i antyseptycznym. Wyjątkowa konsystencja według starej receptury. Produkt hipoalergiczny, niekomedogenny.

W skład wchodzi woda Termalna Uriage, olej z drzewa herbacianego, zielona glinka, ichtiol, tlenek cynku.

        Tego typu kosmetyk jest mi znany od dobrych kilku lat - mowa tutaj o paście cynkowej. Sama w sobie działa dobrze, ale mało inwazyjnie. Gdy tylko pasta Hyseac trafiła w moje ręce, wróżyłam owocną współpracę;) Idealnie skomponowany skład po prostu nie mógł się nie sprawdzić.
Konsystencja pasty jest bardzo zbita i wystarczy odrobina by przykryć całą zmianę. Producent zaleca stosowanie pasty na noc - jednak ciągle wybrudzone poszewki poduszek skutecznie mnie do tego zniechęciły. Nakładam ją gdy wiem, że nie będę już wychodzić z domu. Ewentualnie można delikatnie zakleić plasterkiem posmarowane miejsce i pozwolić, by pasta działała przez całą noc. 
Czy działa? Owszem tak! Przyspiesza gojenie się już powstałych zmian, podsusza je, zostają mniejsze ślady. Mimo dość wysokiej ceny (można ją dostać w różnych cenach, najtańsza opcja jaka znalazłam to 34,90zł) to jest tak wydajna, że wystarczy na bardzo długi czas. Jej działanie jest również wielkim plusem, o którym warto mówić. 


Duet Hyseac przypadnie do gustu każdemu o skórze z problemami - trądzik, ropne zmiany, zaskórniki, rozregulowana produkcja sebum. Oczywiście potrzeba czasu oraz regularności by problemy wyeliminować całkowicie. Na pewno dam Wam znać w jednym z projektów denko jak krem sprawdzał mi się do wykończenia tubki. 

Dajcie znać czy marka Uriage jest Wam znana i co polecacie?  
Czytaj Więcej
5 Komentarze
Obsługiwane przez usługę Blogger.