Fitomed, krem nawilżający tradycyjny.

Produkt: Krem nawilżający tradycyjny
Producent: Fitomed
Opis: W kremie zastosowano naturalne składniki o działaniu nawilżającym. Cząsteczki soli wapnia, magnezu, sodu (mleczan, PCA, hialuronian) pokonują barierę naskórkową i kumulują wokół siebie wodę pochodzącą z głębszych warstw skóry. Naskórek robi się bardziej nawilżony i napięty. Dodatek olejku rokitnikowego lekko natłuszcza i działa łagodząco. Woda z kwiatu pomarańczy od wieków stosowana jest w nawilżaniu cery tłustej i mieszanej.
 

 Zalety kremu:
- bez parabenów,
- tradycyjna receptura,
- delikatny pomarańczowy zapach,
- 20% tłuszczy,
- zapewnia długotrwałe nawilżanie,
- wygładza naskórek,
- posiada właściwości matujące.







Opakowanie: Plastikowy, zakręcany słoiczek. Wariant mniej higieniczny - bo maczamy w nim paluchy - ale za to wiemy ile produktu zostało. 

Zapach: Bardzo mocny! Co na początku dość mocno mnie zdziwiło. Jednak z czasem przywykłam do niego i... go polubiłam. Woń typowo pomarańczowa, przyjemna. Może wydawać się nieco chemiczna, sztuczna. 

Konsystencja: Krem jest dość zwarty, treściwy. Z założenia jest nawilżający - oj tak, każda właścicielka skóry suchej znajdzie tutaj ukojenie. 

Wydajność: Jak konsystencja zbita, to i wydajność większa. Potrzeba go naprawdę odrobinę. Przesadzona ilość nie wchłonie się na tyle, by buzia nie świeciła się jak latarenka. 

Działanie: Krem pod względem nawilżania mnie nie zawiódł. Stosowany na noc świetnie koi skórę, bardzo dobrze też sprawuje się nałożony zaraz po mocnym złuszczaniu skóry. Niestety właścicielki skór tłustych mogą się nieco zawieść, tak jak ja;) Nie nadaje się kompletnie na dzień. Skóra bardzo szybko zaczyna się świecić, makijaż po 3-4h jest do poprawki.

plusy:
+ naturalny skład
+ brak parabenów
+ nie zapycha
+ mocno nawilża


minusy:
- krótki okres przydatności (3mies) jednak to normalne przy tak naturalnych składach;
- nie matuje w ogóle 

Cena: 12pln/50ml
Dostępność: online w sklepie Fitomed 


Znacie? Lubicie? ;)
Czytaj Więcej
18 Komentarze

HAUL świąteczno-urodzinowy, zakupy! Dużo zdjęć!

Okres jesienno zimowy zawsze owocuje w nowe zdobycze. Święta, moje urodziny (notabene dwudzieste, żegnaj nastolatko!) czy kuszące wyprzedaże skłaniają bardziej niż zwykle do zakupów. Wiem, że takie posty cieszą się dużą popularnością, bo i sama jak tylko widzę haul'e czy zakupowe notki to przeglądam, byle coś wypatrzeć dla siebie. Zaczynajmy!

Skromne łupy na Rossmannowskim -40%. Pokazywałam je na Fan Page'u, ale tutaj nie miały swojego debiutu. Tusz skradł moje serce od pierwszego użycia, tak samo wodoodporny eyeliner z Wibo! Jest o wiele lepszy od klasycznej. Matowy top i piasek to również króle blogosfery, nie mogło ich braknąć u mnie;)

Batiste, mój pierwszy suchy szampon! Zapach niczym perfumy! Coś czuję, że się polubimy na dłużej. Następnie duży zapas mojego ulubionego zmywacza do paznokci - ISANA nagellack, wersja zielona. Sięgnęłam też w końcu po słynną hennę khadi, w kolorze RED (czyli ta całkowicie naturalna)


Zaczęłam też przygodę z cieniami Inglot! Do tej pory to Sleeki grały główne skrzypce na moich powiekach. Wybrałam je sobie w ramach prezentu od mojego TŻ;) (czekamy jeszcze na drugą część prezentu, która ma mieć debiut w Polsce pod koniec stycznia... Kto zgadnie o czym mowa??:)) 

Numerki od lewej: MATTE 327, AMC SHINE 153, MATTE 353.
Zdradzę Wam w tajemnicy, że 153 jest nieziemski na powiekach... koniecznie muszę go Wam pokazać w akcji!


Zestaw Maybelline - tusz ILLEGAL LENGTH oraz kredka COLORAMA w kolorze 210 turquoise flash - prezent od kochanej Kamili. Dziękuję jeszcze raz!


Kolejny zestaw, tym razem Rimmel - tusz SCANDALEYES flex, oraz lakier do paznokci z serii SALON PRO, sygnowany przez Kate Moss, w kolorze 703 rock n roll.


Niekosmetycznym, ale bardzo ważnym zakupem w grudniu było kupno nowego laptopa! Moje niezdecydowanie dało tutaj w kość, bo przez dobre 2 miesiące szukałam, czytałam, porównywałam, pytałam się wszystkich dookoła, aż w końcu padło na MSI CR70. 17,3" to wspaniała sprawa, ciesze się że mam teraz nieco większy obraz (wcześniej standardowe 15,6")


Ciężko nie wspomnieć również o jakże sławnej już nowości - paletce nude make up kit od Lovely. Pojawiła się już w dwóch postach - tutaj krótkie jej przedstawienie, a tutaj kilka makijaży by pokazać na co ją stać! Następnie druga część prezentu od Kamili, peeling do rąk z serii Planet Spa Avon. Jestem nim naprawdę oczarowana! Ale o nim kiedy indziej. Świeczki LaRissa z Biedronki to moje odkrycie grudnia. Nie wiem czemu tak długo zwlekałam z kupnem! Pachnie bardzo intensywnie, i jest tania jak barszcz (4,99) Czego chcieć więcej!


Mały przedsmak co obecnie testuję dzięki Skarbom Syberii. Jest to Syberyjski balsam Agafii nr 3 na łopianowym propolisie, oraz Szampon Aleppo do wszystkich rodzajów włosów. Znacie te produkty?


Ostatnimi rzeczami, jakie chciałam Wam pokazać są metalowe pudełka na drobiazgi. Dorwałam je w Biedronce za ok 8zł/2szt. Są naprawdę bardzo praktyczne i świetnie wyglądają! Pudełek nigdy dość w moim pokoju ;) Też tak macie?


Co Was najbardziej zainteresowało?
Czytaj Więcej
31 Komentarze

BUBLE 2013!





















By równowagi w przyrodzie stało się za dość i nie było zbyt lukrowo - dziś na tapecie buble roku 2013! Nie jest ich na szczęście bardzo dużo, ale te produkty zalazły mi dość mocno za skórę. A co dokładnie? Przeczytacie niżej.


Znudzona leśnym zapachem w toalecie sięgnęłam po propozycję Biedronkowego Aril [1] która z założenia miała pachnieć białą herbatą i pomarańczą. I uwierzcie... nie, wcale tak nie pachnie. Niesamowicie cuchnie. Jeśli Aril, to tylko świeczki, które są naprawdę godne polecenia!

Lakier do włosów z Rossmana 'Hair Spray' [2] w kolorze miedzianym to totalna pomyłka. Raz - w ogóle nie utrwala włosów, a dwa - ma niemiłosiernie drażniący zapach, który przypomina cynamon... Już nie wspomnę jak długo potem trzeba wietrzyć pomieszczenie po nim... brr

Celię bardzo lubię, więc kiedy zobaczyłam mleczko do demakijażu [3] i to w dość atrakcyjnej cenie (ok 6zł) postanowiłam dać szansę temu sposobowi na demakijaż. Niestety złe wspomnienia z mleczkami wróciły. Zamglone i szczypiące oczy to coś, za co je nienawidzę. Zmywanie również nie było jakoś bardzo komfortowe. Zużyję go pewnie do demakijażu twarzy, ale że producent napisał "demakijaż oczu" na etykiecie to sądziłam, że do tego również się będzie nadawał. Niestety ;)

Avon ma lepsze i gorsze chwile w mojej kosmetyczce, tym razem napiszę o jego słabszym punkcie. Odżywcza mgiełka do włosów słabych i łamliwych pokrzywa i łopian [4] to jakieś nieporozumienie. Stosowana po umyciu bardzo obciążała włosy. Nakładana przed umyciem nie robiła nic. Ciężko znaleźć mi dla niej zastosowanie na głowie.. Pewnie zużyję ją do golenia. A atomizer wykorzystam do innych mgiełek ;)





Płatki do demakijażu twarzy z aloesem [5] firmy Simply Gentle Organic. UWAGA, wypalają oczy. Dosłownie i bez przenośni! Płatek nasączony tym płynem dosłownie wypala czerwone plamy! Testowane na trzech osobach, i u każdej efekt ten sam. Nie wiem co w nich jest tak "organicznego" że następuje taka reakcja.... NIE POLECAM.

Alterra również się nie popisała. Krem na dzień aloes do skóry suchej i wrażliwej [6] jest dla prawdziwych twardzielek i na pewno nie dla wrażliwców. Dlaczego? Alkohol w składzie. W kremie który ma nawilżać, o ironio!

Sleek, specjalista od cieni, róży czy pomadek za tusze nie powinien się brać. Takich posklejanych rzęs juz dawno nie miałam. Szczoteczka zbiera za dużo tuszu, ciężko nią operować na rzęsach. Mowa o modelu LASH OUT Sleek [7] Przy demakijażu jest również dramat - tusz staje się "gumowaty" (?) i ciężko go domyć. Nigdy więcej!


Miałyście coś z tych gagatków?
Czytaj Więcej
27 Komentarze
Obsługiwane przez usługę Blogger.