Jakiś czas temu w moje ręce wpadła paleta - Ed Hardy Love kills slowly. W pierwszym kontakcie z tym różowym cudem szczęka opadła mi do samej ziemi! Opakowanie piękne. Na pewno ucieszy oko każdej sroczki.
Paletka jest składana, zawiera duże lusterko, natomiast po bokach - świecące diody, które kolorem przypominają nieco światło UV (no jest to bajer, nie ukrywajmy:) ) Gadżeciara taka jak ja ucieszy się za każdym razem przy otwarciu :D
Paleta składa się z:
6 perłowych cieni
bronzera/rozświetlacza
2 słoiczki perfumowanych wazelin
6 pomadek do ust
3 pędzelki
Wszystko pięknie - ale jak jest naprawdę?
Z całego zestawu najbardziej przypadł mi do gustu bronzer - jest jaśniutki, ciężko zrobić sobie nim krzywdę - czyli jest idealny dla takiego laika w konturowaniu jak ja! Zawiera lekkie drobinki, przez co można go używać również jako rozświetlacz.
Cienie - przyzwyczajone głowy do świetnie napigmentowanych Sleeków nie znajdą tu nic ciekawego. Oczywiście na bazie prezentują się jako tako, ale szczerze - bez rewelacji.
Odcienie jaśniutkie, idealne do dziennych makijaży. Czarny kozacki, fajnie się rozciera :)
Pomadki - okej, kremowe, dość długo utrzymują się na ustach. Kolory są w porządku - oprócz tego białego i najjaśniejszego różu - to czyste perły! Mnie w perle nie ujrzy:) Ale cała reszta do rozkochania!
Następnym słabym punktem palety są pędzelki! Bardzo ucieszyłam się na widok tego niewielkiego pędzla, który rozmiarem idealnie pasuje do nakładania rozświetlacza czy delikatnie bronzera.
Okazało się że przy każdym ruchu włosie się łamie i zostają kłaczki na buzi. BARDZO nie lubię tego! A tak porządnie jest wykonany!
Pozostałe dwa - do cieni i ust również mało pomocne - dla nowicjuszy może przejdą ;)
Ostatnim punktem, który ratuje całość - są perfumy w kremie. Całkiem przyjemne zapachy, dość mocno pachną (wbrew pozorom:) Fajne gadżety, idealne do torebki, kiedy nie chcemy nosić szklanych flakonów ze sobą.
Perfumy w kremie jednak lepiej będą się sprawowały w chłodniejsze dni, bo w lecie kiedy wysmarujemy się jeszcze dodatkową wazelinką to da niezbyt miły efekt :D
Podsumowując - super gadżet dla laików, nowicjuszy w dziedzinie makijażu. Ja już jednak celuję nieco wyżej. Na polskich stronach nie widziałam tej palety, ale w przeliczeniu na złotówki jej cena wynosi około 100zł. Płacimy niestety za firmę a nie za zawartość.
Poza tym po Ed Hardy spodziewałam się chociażby lepszego pędzla!
Co sądzicie o takich pięknych wizualnie paletach? Macie, korzystacie? Czy może stawiacie na samodzielnie kompletowane zestawy, które oferuje coraz więcej firm? Zapraszam do dyskusji :)
Bardzo fajna rzecz, taka paletka :)
OdpowiedzUsuńPiękne kolorki :)
OdpowiedzUsuńPrezentuje się cudownie:D Szkoda, że jakość pędzli taka słaba, ale zestaw tylu produktów za 100 zł nie mógł być idealny:P
OdpowiedzUsuńwygląda jak "laptop" mojej córki
OdpowiedzUsuńhaha coś w tym jest :D
UsuńŚwietnie wygląda ;)
OdpowiedzUsuńkurczę faktycznie takie małe cudeńko, ale szkoda, że przełożyli zaangażowanie jedynie na wygląd, a nie również na jakość..
OdpowiedzUsuńpodoba mi sie;)
OdpowiedzUsuńFajna ;D
OdpowiedzUsuńjest piekna sama w sobie;)
OdpowiedzUsuńwizualnie - świetna! pewnie też bym się skusiła :) ale patrząc na jakość, szkoda na nią czasu...
OdpowiedzUsuńpozdrawiam, A
Bardzo fajna ta paletka:)
OdpowiedzUsuńJakie cudeńko!:)
OdpowiedzUsuńładnie wyglada. szkoda, że tylko tyle
OdpowiedzUsuńPiękna z wyglądu! :)
OdpowiedzUsuńBardzo fajna ta paleta pomimo kilku mankamentów ;-)
OdpowiedzUsuńBajeracka paletka:) Niczym mini toaletka z oświetleniem po bokach:) I dodatkowo zdobiona moimi ulubionymi czachami Eda Hardy'ego :)
OdpowiedzUsuń