NOWOŚCI JESIENI (dużo zdjęć!) Fitomed, Paese, Czasnabuty, Pepco, Joanna, Hakuro, Rossmann


Dawno nie było wpisu z nowościami, a że w ostatnim czasie trochę rzeczy mi przybyło to chciałabym się nimi z Wami podzielić. Listopad to miesiąc, w którym mam urodziny, więc tym bardziej czuję się rozgrzeszona.. ;) Nie przedłużając, zapraszam do dalszej części!

Tak jak rzadko kupuję podkłady, tak teraz zaopatrzyłam się w coś nowego w mojej kosmetyczce - Pharmaceris w wersji kryjącej. Ma piękny, jasny kolor, co jest wielkim plusem! Dalej zapas mojego ulubionego podkładu KOBO matt make up. W planach mam napisanie wpisu porównującego nową i starą wersję. Czy są tu jakieś fanki tego fluidu? Zachęcona reklamami i dość pozytywnymi opiniami na wizażu na temat olejku argan face oil Bielenda postanowiłam sprawdzić jak będzie się zachowywał na mojej szalejącej ostatnio cerze.

Aloesowy tonik Absolute Organic oraz masło do ciała Organix Cosmetix - czyli trochę organicznych nowości. Masełko ma konsystencje jak marzenie.. na pewno pojawi się kilka słów na ich temat!

Z Fitomedu - żel do mycia twarzy - tym razem testuję wersję do cery suchej; krem pod oczy nr 10 "naturalne działanie przeciwzmarszczkowe" (no zobaczymy:D). Dostałam też ostatnio paczuchę od Joanny, a w niej seria Oleje Świata - do mnie trafił olejek do twarzy i ciała w wersji makadamia. Na razie jedno jest pewne: ma genialny zapach! Natomiast te małe słoiczki to balsamy do suchych miejsc - wersja kokosowa, pomarańczowa i masło oliwkowe.


Poczyniłam też zamówienie w sklepie Urodomania. Make Up Revolution bardzo kusi, a że cieni na razie mam "trochę" dużo, to zdecydowałam się na pojedynczy, cielisty cień o nazwie touch me. Dalej znów cielista (a jakże inaczej) pomadka MUR o nazwie the one. Dalej zapas mojej ulubionej bazy HEAN STAY ON, olejek z drzewa herbacianego na wypryski tea tree oil. Szukałam czegoś, co ujarzmi moje długie włoski na brwiach, a że opinie o bezbarwnym Catrice były słabe to wzięłam ten z e.l.f clear mascara.

Puder bambusowy Paese długo mnie kusił, aż w końcu kiedy mój dotychczasowy puder z Marizy dotknął dna mogłam kupić coś nowego:) Dalej dwie zdobycze z 1+1 Rossmann - tusz Lovely pump up oraz eyeliner Eveline. Skusiłam się też na nowy pędzel - Hakuro H79 /wybaczcie że brudny, ale ciągle jest w użyciu!;)/

Czy w takich wpisach interesujące są też nowości ubraniowe? Ja osobiście lubię coś czasem podglądnąć, w co zaopatrują się dziewczyny. A że butów nigdy dość.. Te dwie pary zamówiłam ze sklepu Czasnabuty. Pierwsza para jest naprawdę wysoka, ale dzięki traperowi pod spodem jest stabilnie i wygodnie! Druga para jest stylizowana na buty dr Martens, które notabene mam i już trochę niedomagały.. Te wykonane są też ze skóry, oraz w środku są lekko ocieplane. Podsumowując - obie pary były strzałem w dziesiątkę :)

I na sam koniec mój prezent urodzinowy od mamy - komplet komin+rękawiczki czyli coś, bez czego nie da się przetrwać zimy :D Odkąd skusiłam się na pierwszy komin tak wszystkie szaliki poszły w odstawkę.. Mama wie, co córka lubi! ;)

Dajcie znać, czy u Was jesienny czas też owocował w zakupy? Poszalałyście na promocji Rossmanna 1+1?
Czytaj Więcej
22 Komentarze

Must have na jesień - burgundowe paznokcie

Przez ostatnie miesiące miałam fioła na punkcie jasnych paznokci bądź też zabezpieczonych tylko jedną warstwą odżywki. Z czasem kiedy nadeszły chłodniejsze dni zapragnęłam czegoś wyrazistego na swoich dłoniach.. I tak trafiłam na markę Lambre oraz cudny, ciemno burgundowy lakier! 

Cóż mogę więcej powiedzieć.. na pewno oczy lakieromaniaczek się zaświecą;) bo to idealny odcień na jesień. Lakier przy dwóch warstwach kryje idealnie, wysycha przyzwoicie szybko. Pięknie się błyszczy sam od siebie (zbędne będą tutaj top coat'y) 

Lakiery Lambre mają bardzo wygodne, średniej szerokości pędzelki - zatem właścicielki zarówno małych jak i dużych płytek paznokci będą zadowolone. W buteleczce jest 10ml lakieru. 

Ten idealny burgund to numerek #09. Na zdjęciach sfotografowałam lakier, który ma.. 5 dni :) Stąd lekko starte końcówki. 5 dni to naprawdę świetny wynik - moje paznokcie są dość wybredne i średnia trwałość lakierów to 3-4dni.

Szczerze mówiąc to mam ochotę sięgnąć po więcej kolorów z serii Fashion Color, która notabene jest nowością w sklepie internetowym.

I jak Wam się podoba mój jesienny #musthave? :))
Czytaj Więcej
29 Komentarze

NAJEL - Mydło Aleppo 12% - jakie wrażenia?

Problemy skórne są dobrym pretekstem do testowania nowych opcji, które "a nuż widelec" się sprawdzą. Mydełka Aleppo chodziły dość długo za mną, ale nie mogłam się zdecydować na wielkość stężenia oleju laurowego (tak nawiasem mówiąc, wiem, że na zdjęciu są owoce jałowca, ale okazało się że nie mam w domu liści laurowych:D) 
Czy stężenie 12% oleju laurowego okazało się strzałem w dziesiątkę? 

Mydło Aleppo dzięki prostemu składowi, jakim jest oliwa z oliwek, olej laurowy i słód roślinny nie powoduje alergii - co więcej, przy regularnym użytkowaniu powinniśmy zauważyć optymalne nawilżenie i łagodzenie suchej (czy wysuszonej) skóry. I nie mówimy tutaj tylko o problemach skórnych na twarzy.
Sam olej laurowy jest dobrze znanym naturalnym antybiotykiem, który dodany w dużej ilości zwiększa właściwości regeneracyjne mydła. 

Kosmetyk sprawdzi się też u osób borykającymi się z łuszczycą, egzemą, zapaleniami skórnymi, łojotokiem, trądzikiem czy AZS.
Skład: sodium olivate, sodium laurate (12%), aqua, sodium hydroxide

Kiedy zaczęłam używać Aleppo liczyłam na zmniejszenie ilości pojawiających się "nieprzyjaciół", lekkie rozjaśnienie przebarwień (nie czarujmy się, wątpię, żeby mydło było w stanie całkowicie je wyeliminować) oraz na zredukowanie chociaż w jakimś stopniu nadmierne wydzielanie sebum.

Ostatnio moja skóra jest bardzo tłusta, tyle o ile na nosie i czole była zawsze, tak od niedawna na policzkach również. Na samym początku skóra na twarzy zareagowała dość mocnym ściągnięciem, co mnie osobiście nie przeszkadzało. Po ok. 2 tygodniach widocznie się przyzwyczaiła i efekt mycia był coraz to bardziej przyjemny i mało dyskomfortowy. Każdorazowo po zastosowaniu Aleppo neutralizowałam PH tonikiem, co jest wskazane przy użyciu mydeł.
Co zauważyłam - szybsze gojenie się wyprysków. Może nie od razu buzia była wolna od krostek, ale te, z którymi walczyłam przez dłuższy czas zdecydowanie szybciej znikały. Dobrze oczyszczone pory - to kolejny punkt dla Aleppo. Używając kryjących podkładów, które mimo niezapychających formuł zawsze choć trochę się w nich osadzą, demakijaż tym mydłem to dobry pomysł. 
Czy są minusy? Na pewno warto tutaj nadmienić o specyficznym zapachu - nie należy on do najprzyjemniejszych. Najprościej jest go określić jako bardzo naturalny, trochę ziołowy. Drugim aspektem jest lekkie szczypanie w oczy.. Przyznam się że googlowałam ten problem i nie tylko ja to odczułam. Demakijaż oczu odpada, ale umiejętne omijanie tych okolic eliminuje całkowicie problem.
Ogólnie produkt naprawdę jest na plus. Nie spodziewałam się, że mydło, które tak niepozornie wygląda może faktycznie pomóc. Nie chcę pisać w tym momencie, że stosowanie go uwolniło mnie całkowicie od trądziku, bo to byłby kit. Jestem natomiast ciekawa jak długofalowe mycie tym mydłem może faktycznie wpłynąć na stan skóry (aktualnie mijają dopiero niecałe 2 miesiące stosowania). 
Dochodzę również do wniosku, że w moim przypadku wyższe stężenie sprawdziłoby się lepiej. Na pewno nie zaprzestanę przygody z Aleppo z 12% stężeniem;) Im większa jest zawartość oleju laurowego, tym mydło posiada lepsze właściwości łagodzące i regenerujące. Swoją kostkę dorwałam w sklepie online - Kalina-Sklep, gdzie asortyment z naturalnymi produktami jest naprawdę szeroki!
Czy któraś z Was próbowała mydeł Aleppo? Z jakim stężeniem zaczynałyście? 
Czytaj Więcej
11 Komentarze

Farbujemy włosy - Marion Natura Styl - 671 rubinowa czerwień

Uwielbiam testować przeróżne malowidła do włosów - z przeróżnych półek cenowych, odkrywać nowe efekty wizualne na włosach. Farba Marion skusiła mnie przede wszystkim ceną - jedno opakowanie kosztuje 5zł (pewnie będzie nieznaczna różnica w zależności gdzie kupujemy). Jak się u mnie sprawdziła? 




Kolor, który wybrałam to 671 rubinowa czerwień. Z doświadczenia wiem, że te odcienie które są czerwone nieco dłużej utrzymują się niż typowe rudości. W opakowaniu znajdziemy farbę w saszetce  40 ml, utrwalacz w buteleczce z aplikatorem 40 ml i rękawiczki.

Jak rubinowa czerwień wyglądała na moich włosach? 

Odrost został fajnie przykryty, a kolor na długości odświeżony. Zdjęcia są minimalnie przekłamane bo po prostu zrobiłam je trochę za jasne. Niżej efekt jak sama farba utrzymywała się na przestrzeni kolor po farbowaniu / tydzień później / 2 miesiące później - czyli czas, kiedy farba jest praktycznie wypłukana całkowicie.

powiększ
Nie zauważyłam przesuszenia włosów czy dużego zniszczenia. Dobra maska nałożona po farbowaniu załatwia sprawę. Podsumowując - farba Marion Natura Styl to fajna opcja, kiedy szukamy taniego farbowania :) 

Macie jakieś doświadczenia z farbami Marion?
Czytaj Więcej
10 Komentarze

ROSSMANN nowa akcja 1+1 tańszy kosmetyk gratis!

Dobrymi nowinami trzeba się dzielić, a kiedy zobaczyłam u Ani wiadomość, że Rossmann szykuje nową akcję ze zniżką postanowiłam puścić info dalej w świat :)) 


Tym razem nie będzie -40% na wszystkie kosmetyki kolorowe tylko format: 1+1 za każdy kupiony kosmetyk do makijażu kolejny dostaniesz gratis. Więcej info ma być dostępne w regulaminie akcji. (kiedy Rossmann wyda oficjalny komunikat)

Akcja trwa od 10 listopada 2014 do 19.11

Czekałyście na tą promocję? Ja szczerze powiedziawszy liczyłam jednak na to -40%, ale fajnie że Rossmann wymyśla coraz to nowsze formaty :) 

Co planujecie kupić?


PS. Warto zajrzeć do aktualnej gazetki Rossmanna :)
http://rossmann.okazjum.pl/gazetka/gazetka-promocyjna-rossmann-31-10-2014,9734/2/http://rossmann.okazjum.pl/gazetka/gazetka-promocyjna-rossmann-31-10-2014,9734/2/
Czytaj Więcej
18 Komentarze

Delikatne złuszczanie - witaminowy peeling Delawell

Produkt: Peeling witaminowy
Producent: Delawell
Opis: Delikatny peeling witaminowy w żelu do rąk, stóp i ciała z zawieszonymi kapsułkami witaminy E. Usuwa martwą warstwę naskórka i nawilża skórę. Wygładza ją i uelastycznia. Ze względu na zawartość delikatnego eksfoliatora z łodygi bambusa, preparat może być użyty w przypadku cienkiej, wrażliwej i uszkodzonej skóry. Żelowa formuła peelingu pozwala na zastosowanie go u osób cierpiących na obrzęki stóp i dłoni. Ponad to podczas ścierania martwych, zrogowaciałych komórek, zawarty w peelingu wyciąg z oliwki europejskiej stymuluje krążenie i tym samym zmniejsza obrzęk. Po zaaplikowaniu preparatu na skórę zaleca się wykonanie delikatnego masażu, podczas którego zawarte w peelingu zawieszone kapsułki z witaminą E pękają i zaczynają działać na skórę. 

Najważniejsze składniki:
Eksfoliator z bambusa - drobinki z łodygi bambusa; złuszcza naskórek, działa antybakteryjnie i łagodząco. Wspomaga gojenie i reguluje aktywność gruczołów łojowych.
Witamina E (w kapsułkach) - "witamina młodości", zapobiega wolnym rodnikom i starzeniu skóry. Liść Oliwki Europejskiej - działa antyoksydacyjnie i antybakteryjnie. Rewitalizuje zniszczoną skórę. Stymuluje krążenie, zmniejsza obrzęki.
Glucam - głęboko nawilża, przywraca równowagę wodno - tłuszczową skóry

Skład: Aqua, Glycerin, Bambusa Arundinacea Stem Powder, Olea Europea (Olive) Leaf Extract, Methyl Gluceth-20, Phenoxyethanol, Ethylhexylglycerin, Acrylates/C10-30 Alkyl Acrylate Crosspolymer, PEG-40 Hydrogenated Castor Oil, Sodium Hydroxide, Sodium Phytate, Parfum, Butylphenyl Methylpropional, Alpha Isomethyl Ionone, Amyl Cinnamal, Benzyl Salicylate, Citral, Citronellol, Geraniol, Hexyl Cinnamal, Hydroxycitronellal, Hydroxyisohexyl 3- Cyclohexene Carboxaldehyde, Isoeugenol, Limonene, Linalool, Lactose, Microcrystalline Cellulose, Tocopheryl Acetate, CI 77491, CI 19140, CI 42090.

Witaminowy peeling to jeden z członków rodziny Zielonej Serii Delawell. Pierwszy produkt, który posiadam pokazywałam Wam we wpisie o żelu nawilżającym. Propozycja, którą dzisiaj wzięłam na tapetę jest idealnym dopełnieniem właśnie tego żelu. 
Nie każdy jest fanem mocnych zdzieraków, prawda? Ja sama mam skórę normalną i ostre peelingi dobrze się sprawdzają. Witaminowy peeling Delawell okazał się miłą odskocznią od produktów peelingujących, które do tej pory znałam.
Żelowa konsystencja, która jest charakterystyczna dla całej serii, a w niej zawieszone delikatne drobinki witaminy E oraz małe drobiny z łodyg bambusa dają bardzo delikatny, ale jednocześnie przyjemny masaż ciała, stóp czy dłoni (przeznaczony jest do całego ciała). 
Używa mi się go bardzo miło, mimo dość rzadkiej i upierdliwej postaci - pod prysznicem kosmetyk dość łatwo ucieka nam przez palce, ale to kwestia wprawy. Po całym rytuale skóra jest przyjemnie odświeżona i zrelaksowana, a dzięki żelowej konsystencji peelingu nie ma mowy o ściągnięciu skóry. Oczywiście jeśli tego wymaga skóra to można nałożyć jakiś balsam potem, u mnie nie było to potrzebne.
Cena w sklepie internetowym to 35pln za 260ml.
Plusy: 
+ idealny peeling dla wrażliwej skóry 
+ przyjemnie odświeża 
+ dzięki żelowej konsystencji nawilża 
+ nareszcie peeling bez oblepiającej parafiny w składzie (!)

Minusy: 
- dość luźna konsystencja może utrudniać aplikację/masaż 
- mało inwazyjne peelingowanie (co jest plusem dla suchej skóry) 
- dość wysoka cena


Jakiego rodzaju peelingi wolicie? Stawiacie na mocne czy łagodniejsze ścieranie?
Czytaj Więcej
13 Komentarze

Projekt denko lato-jesień 2014!

Ciężko mi się zbiera zużyte opakowania bo zwyczajnie wrzucam je do kosza zamiast do siatki z "pustymi opakowaniami" ale z racji że uzbierała się odpowiednia ilość śmieci to czas na #projektdenko ;) 

Żele pod prysznic z Isany tanie i powszechnie lubiane - ten w wersji Violet Passion wspominam dobrze i na pewno do niego wrócę. Następnie znów żel, tym razem micelarny do demakijażu z Be Beauty, o którym pisałam w osobnym poście na pewno kiedyś znów pojawi się w łazience, ale na razie zużywam zapasy... W wypadku płynu micelarnego jestem na razie wierna temu z Biedronki - kupuję ciągle i powracać będę! Już jakiś czas temu dało mi się wykończyć mój pierwszy żel pod oczy  Flos-Lek - wspominam mile, żelowa formuła sprawdza się w ogóle dobrze na mojej skórze więc będę o nim pamiętać w przyszłości. Dwa lakiery które udało mi się zużyć prawie do końca - pierwszy z frmy NTN, który nawet doczekał się osobnego wpisu oraz beznumerkowa Celia (schnął bardzo szybko!)

Dwa dezodoranty które kupowałam naprzemiennie w ostatnim czasie - Garnier mineral oraz Fa mystic (uwielbiam ten zapach!) Oba sprawdzają się u mnie bardzo dobrze i co najważniejsze - nie zostawiają plam na bluzkach. Kolejny must have z Rossmanna - zmywacz w wersji zielonej. Po prostu nie ma lepszego zmywacza i tyle w temacie! Odżywka b/s z Avonu, która wystąpiła w bublach 2013 - zużyta jako poślizg do golenia nóg. W tej roli spisywała się bardzo dobrze :D

Zrobiłam też mały przesiew w moim pudle z lakierami. Do odstrzału poszły lakiery które albo nie schły na paznokciach, nie kryły (tak jak ten Bourjois z wysoką zakrętką) albo wyschły ze starości. Czeka mnie jeszcze kolejna selekcja na te, po które sięgam chętnie i te, które są dobre ale z jakiegoś powodu ich nie używam (na pewno wiecie o czym mówię..:D) 

Ostatnie zestawienie otwiera żel pod prysznic z Yves Rocher orzechy makadamia. Planuję ogólnie recenzję na ich temat, bo to naprawdę dobre żele (zresztą - jak rozpoczynać przygodę z YR to chyba właśnie od nich;) Kolejna butelka płynu micelarnego BeBeauty a tuż za nią odżywka nawilżająca Isana. Uwielbiam używać jej jako pierwsze "O" w O-M-O (pomaga domyć olej z włosów). By wzmocnić jej nawilżenie dokładam glicerynę, o czym pisałam w tym poście. Podkład Lirene City Matt, który miałam bardzo długi okres czasu i nie udało mi się go wykończyć do końca ze względu na innego ulubieńca. Pamiętam że byłam z niego zadowolona właśnie na początku malowania się :D Miałam go też na studniówce.. A na samym końcu kapsułki skrzypu polnego - po kuracji zauważyłam że włosy trochę mniej mi wypadały, jednak po odstawieniu problem znów wrócił.. By the way, może macie jakiś sprawdzony suplement na te niesfornie wypadające włosy? Chętnie coś wypróbuję! 
Piszcie czy używałyście któryś z produktów oraz jak się sprawdził:) 
Ściskam!




Czytaj Więcej
25 Komentarze

Makijaż paletką Garden of Eden i biżuteria od Born Pretty Store

Dawno nie było makijażu na blogu. Nie żebym się nie malowała na co dzień, tylko za każdym razem rano brakuje czasu.. Ale na pewno bardzo dobrze to znacie;) Makijaż dość prosty: utrzymany w zieleniach makijaż oka, koloryt twarzy wyrównany podkładem, lekkie konturowanie oraz prawie transparentne usta - czyli zestaw, który zawsze wykonuję rano.

face:
- podkład So Matte Perfect Stay Miss Sporty (chce ktoś recenzję?)
- puder sypki Mariza
- bronzer W7 honolulu 
- kamuflaż Catrice 020 light beige

eyes: 
- baza Hean Stay on [recenzja]
- cienie Sleek Garden of Eden
- eyeliner Wibo wersja wodoodporna 
- tusz do rzęs Clinique high impact mascara 
- brwi brązowy cień z trio "chocco" Pierre Rene

Biżuteria, którą możecie zobaczyć na zdjęciach pochodzi ze znanego wszystkim sklepu Born Pretty Store. Szczerze mówiąc, miałam mały problem kiedy przeglądałam ich kategorię Jewelry & Accessories - wybór jest aż tak duży:) wszystko mi się podobało! Jednak przywołałam się do porządku i postawiłam na kolczyki i naszyjnik, które wiem że będę nosić i co najważniejsze - będę się w nich dobrze czuć;)

Błyskotki wyglądają tak jak na ich stronie, więc w tej kwestii nie mam zastrzeżeń. Te azteckie kolczyki w szczególności mi przypadły do gustu i zebrałam już kilka komplementów na ich temat :)) Naszyjnik będzie fajnie się prezentował w jakiejś cięższej stylizacji np. z ramoneską.

Sklep przygotował dla Was 10% rabatu przy zamówieniu - wystarczy wpisać AUTT10. Warto przypomnieć też o darmowej wysyłce na cały świat :)


Znacie Born Pretty Store? Zamawiałyście coś od nich?
Jak podchodzicie do zamówień z zagranicy? :)
Czytaj Więcej
14 Komentarze

Zabezpieczamy końcówki włosów z serum arganowym Chantal!

Zabezpieczanie końcówek chyba każda włosomaniaczka ma we krwi. Szukamy, testujemy by w końcu trafić na ideał, który będzie cudotwórcą dla naszych kosmyków i dzięki któremu końcówki przestaną się rozdwajać. Dziś chciałabym przekazać Wam kilka słów na temat tego całkiem ciekawego kosmetyku..  

Jedwabiste serum do pielęgnacji wszystkich rodzajów włosów, a w szczególności włosów zniszczonych, matowych i szorstkich. Olejek arganowy obecny w produkcie ma silne działania odżywcze i rewitalizujące. Tworzy film ochronny wokół włosa, dzięki czemu włosy są wygładzone i łatwo się rozczesują. Przeciwdziała elektryzowaniu się włosów oraz rozdwajaniu końcówek. 

Skład: Cyclopentasilioxane, Dimethiconol, Dimethicone, Argania Spinosa Kernel Oil, Phenyl Trimethicone, Isopropyl Palmitate, Parfum, Coumarin, Hexyl Cinnamal, Hydroxyisohexyl 3-Cyclohexene Carboxaldehyde, CI 47000, CI 26100.

Mała analiza składu:
Cyclopentasiloxane (silikon lotny, emolient)
Dimethiconol (silikon usuwalny łagodnym szamponem)
Dimethicone (silikon usuwalny łagodnym szamponem)
argania spinosa kernel oil (olejek arganowy)
Phenyl Trimethicone (silikon usuwalny łagodnym szamponem)
Isopropyl Palmitate (suchy emolient, tworzy ochronny film na włosach)  

Serum Chantal zamknięte jest w plastikowej, przezroczystej butelce. Mamy kontrolę nad zużywającym się kosmetykiem, który notabene jest piekielnie wydajny - dzięki pompce, dozującej idealną ilość by zabezpieczyć końce. Używam go już od 5 miesięcy i zużyłam dopiero 1/5 pojemności! Kolor iście słoneczny - w końcu arganowy kosmetyk nie mógłby przybrać innej barwy. Kwestia zapachu nie jest bardzo znacząca - woń w opakowaniu jest typowo "olejowa" - po nałożeniu serum na włosy unosi się przyjemny, słodki ale nienachalny zapach. A jak z działaniem? Odpowiedź powinna nasunąć się już przy rzuceniu okiem na skład tego serum. Wysoko olejek arganowy, przed nim łatwe do usunięcia silikony. 

Na swoje włosy nakładam max 1,5 pompki - większa ilość może lekko obciążyć włosy. Olejek jest dość gęsty i treściwy. Włosy bardzo dobrze na niego reagują - są zdyscyplinowane i wyczuwalnie gładsze. Łatwiej się rozczesują, co jest ważne przy dłuższych kosmykach. 

W moim odczuciu to serum bije na głowę inne specyfiki do zabezpieczania końcówek :) Dostaniemy je w sklepie internetowym Chantal za niecałe 20 złotych/100ml. 

Czy Wasz pielęgnacja włosów zawiera zabezpieczanie końcówek? Jeśli tak, to po jaki kosmetyk najczęściej sięgacie? :)
Czytaj Więcej
9 Komentarze

Nawilżająca odżywka CELIA 5in1 hydra base

Po udanej akcji reanimacyjnej moich paznokci przyszedł czas, by płytki odpoczęły trochę od formaldehydu;) i sięgnęłam po propozycję od Celii. Sam producent pisze o niej: nawilżająca odżywka-baza do paznokci: wysuszonych, pękających, łamliwych i o nierównej powierzchni.
1. Wykorzystuje nawilżająco-odżywcze działanie lipidów i komórek macierzystych róży alpejskiej, zapobiegając pękaniu i łamaniu się płytki paznokciowej.
2. Idealnie wygładza powierzchniowe nierówności paznokci.
3. Nadaje zdrowy, pastelowy kolor, korygując przebarwienia.
4. Nabłyszcza, tworząc ochronną, wodoodporną warstwę.
5. Przedłuża trwałość lakieru.
 
Sposób użycia:
Jako lakier lub baza pod lakier – nakładaj na czyste,odtłuszczone paznokcie, aby nadać im blask i subtelny pastelowy odcień. Używaj raz lub dwa razy w tygodniu.

Produkt ma 9ml pojemności. Buteleczka standardowa, pędzelek również - wygodny, dobrze się nim maluje. Formuła lakieru bardzo mi odpowiadała - bowiem było tak jak obiecał producent - sprawdzał się idealnie jako baza, oraz wyglądał fenomenalnie na paznokciach solo. Na pierwszym zdjęciu możecie zobaczyć dwie warstwy. Efekt niczym french manicure, który osobiście bardzo mi odpowiadał i przez naprawdę dłuższy czas nie miałam ochoty sięgać po kolorowe emalie :) 
Co do działania odżywki trochę trudno jest mi się wypowiedzieć - po mojej kuracji ciężko moim paznokciom lepiej dogodzić ;) Jednak miałam ostatnio problem z jednym rozdwajającym się paznokciem i odżywka nie poradziła sobie z nim za bardzo.

Plusy:
+ bardzo dobra baza pod kolorowe lakiery 
+ świetny wygląd solo 
+ nie smuży mimo mlecznego wykończenia! 
+ szybkie schnięcie (co jest OGROMNYM plusem - nienawidzę jak bazy schną wieki!) 

Minusy: 
- dość szybko zgęstniała (nie zdążyłam zużyć całego opakowania mimo częstego malowania) 
- brak widocznej poprawy kondycji paznokci 

Bardzo polubiłam się z tym lakierem, jest właśnie świetną opcją na podtrzymanie paznokci w formie. Dobrze chroni przed odbarwieniem płytki. Mogę pokusić się też o to, że faktycznie nawilżyła paznokcie (czy lakier w sumie może to zrobić?;) gdyż nie zanotowałam nadłamań, są takie elastyczne. Kosztuje około 13złotych, co jest dość dobrą ceną jak za taki produkt!

Znacie odżywki Celia? Co polecacie jeszcze jako bazy pod lakiery?
- - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - 

Biedronka od poniedziałku rusza znów z fajnymi promocjami:

http://biedronka.okazjum.pl/gazetka/gazetka-promocyjna-biedronka-22-09-2014,8868/3/

http://biedronka.okazjum.pl/gazetka/gazetka-promocyjna-biedronka-18-09-2014,8865/4/
Czytaj Więcej
13 Komentarze

Mycie pędzli - mój niezawodny sposób!

Ile razy zdarzyło się Wam nie domyć do końca pędzla z podkładu? Albo gdy myjecie pędzel po raz trzeci, i jesteście pewne że wymyłyście wszystko, a przy następnym płukaniu nadal widać podkład.. tak, brzmi znajomo ;) 

Dziś temat może niezbyt odkrywczy, swego czasu dość często był on poruszany w blogosferze, ale chciałam o nim przypomnieć. Moim idealnym zestawem do mycia pędzli do twarzy (flat topy, pędzle do pudru, różu) jest zwykła podstawka pod mydło oraz właśnie mydło - najlepszą opcją okazał się Biały Jeleń

Taką podstawkę dostaniemy w sieci Pepco - kosztują 1,49zł za sztukę. Jak się zapewne domyślacie - gumowe wypustki pomagają dokładniej wymywać produkt z pędzla. Dotychczas w szczególności miałam problemy z Hakuro H51 - gęsty flat top dosyć ciężko się domywał a teraz już nie mam z tym problemu ;) 

Z racji dosyć szeroko rozstawionych wypustek ta podkładka sprawdza się właśnie tylko w przypadku dużych pędzli. 

przed i po myciu!
Moje pędzle do twarzy są wykonane z włosia syntetycznego, dlatego też szare mydło okazało się strzałem w dziesiątkę. Zdecydowanie lepiej się sprawdza niż delikatne szampony dla dzieci, którymi przez ostatni czas je traktowałam;)

Jest to sposób, którym myję moje pędzle na co dzień - natomiast od czasu do czasu nadal sięgam po Brush cleanser który sama wykonuję - ma właściwości odkażające.

Dajcie koniecznie znać jak i czym myjecie swoje pędzle? :)
Czytaj Więcej
12 Komentarze

Dezodorant kwiat lotosu od Yves Rocher

Produkt: Jardins du Monde - dezodorant w kulce kwiat lotosu

Producent: Yves Rocher 
Opis: Dezodorant bez alkoholu, o delikatnym, subtelnym zapachu kwiatów Lotosu, zapewnia pełna ochronę przez 24h. Praktyczne opakowanie jest bardzo poręczne w użyciu. Łatwy w użyciu, reguluje proces pocenia się zachowując równowagę skóry - duża kulka pozwala szybko i łatwo nałożyć odpowiednią ilość produktu. Formuła wzbogacona o aloes chroni Twoja skórę. Testowany pod kontrolą dermatologiczna. Nie zawiera soli aluminium, parabenów, składników pochodzenia zwierzęcego.

Zalety produktu:
- nie pozostawia śladów na skórze,
- pozostawia delikatny i subtelny zapach,
- formuła bez alkoholu,
- ochrona przez 24h,
- praktyczne opakowanie i końcówka roll-on,
- reguluje procesy pocenia się.

Dezodorant zamknięty jest w plastikowej butelce, przez którą widać pod światło ile zostało produktu w środku, co jest fajnym rozwiązaniem. Sama konsystencja jest bardzo wodnista - w sumie stwierdzenie że jest to praktycznie woda również by pasowało;) Zapach dezodorantu Yves Rocher jest naprawdę ujmujący - delikatny, świeży, nienachalny - ku zaskoczeniu naprawdę długo się utrzymuje. Kulka chodzi płynnie, nie zacina się. Może dozuje trochę za dużo produktu, ale można łatwo nad tym zapanować. Niestety po aplikacji dość długo schnie, więc trzeba mieć to na względzie kiedy się śpieszymy;) 
Dziewczyny, które unikają soli aluminium, parabenów czy alkoholu powinny zainteresować się tą pozycją - bowiem skład jest naprawdę przyjazny. Z racji braku alkoholu nie ma mowy o jakimkolwiek szczypaniu - kosmetyk jest delikatny dla skóry i nie powoduje żadnych podrażnień. Brzmi jak dezodorant idealny, czyż nie?;) Niestety trochę gorzej jest w kwestii ochrony, która - jest przecież kluczowa. Brak soli aluminium czyni go tylko dezodorantem - co znaczy tyle, że nie będzie nas chronił tak jak antyperspirant. Osoby, które nie mają problemu z nadmiernym poceniem na pewno zaprzyjaźnią się z nim. Raczej nie polecałabym go na wielkie upały, bo zwyczajnie nie da sobie rady. Myślę, że w okresie zimy, kiedy nie potrzebujemy aż takiej mocnej ochrony może okazać się w porządku;) 


Stosowałyście jakieś dezodoranty Yves Rocher? Jak się u Was sprawdziły? 

W ogóle pojawiła się nowa zielona księga urody Yves Rocher, ja już wypatrzyłam sobie kilka perełek.. mój portfel będzie cierpiał!
Czytaj Więcej
13 Komentarze

Walczymy z zaskórnikami i przebarwieniami!

Dziś będzie temat trochę na zapas, gdyż kwasy w lecie to dość ryzykowny ruch. Moje pierwsze zetknięcie z produktem przeprowadziłam jeszcze przed wakacjami, a teraz przyszedł czas na małe podsumowanie. Ale zaczynając od początku - sam kwas mlekowy jest naturalnym produktem przemian biologicznych. Przenikając do krwiobiegu zamienia się w wątrobie ponownie na glukozę. Jest więc dla organizmu bezpieczny. Kwasu mlekowego w stężeniu 30% nie należy stosować bezpośrednio na skórę tylko po odpowiednim rozcieńczeniu wodą.
Skladniki INCI: aqua, lactic acid

Działanie: po odpowiednim rozcieńczeniu rozjaśnia i wybiela naskórek, usuwa niektóre plamy powierzchniowe (naskórkowe) typu piegów, posłonecznych, potrądzikowych lub pojawiających się z wiekiem.  
Zastosowanie: po odpowiednim rozcieńczeniu jako składnik punktowych maseczek rozjaśniająco-wybielających.
Dawkowanie: dopuszcza się stosowanie kwasu mlekowego do 15%. Ilość dodanych łyżeczek do herbaty na pojemność 150 ml równa zawartości procentowej kwasu.
Przykłady:
-7 łyżeczek kw mlekowego (30%) dopełnić wodą do 150 ml stanowić będzie 7% kw mlekowego
-10 łyżeczek kw mlekowego (30%) dopełnić wodą do 150 ml stanowić będzie 10% kw mlekowego
-15 łyżeczek kw mlekowego (30%) dopełnić wodą do 150 ml stanowić będzie 15% kw mlekowego

Sama borykam się od dłuższego czasu z przebarwieniami czy zaskórnikami. Większość z Was na pewno dobrze wie jak ciężko oba przypadki wytępić. Niedawno trafiłam na przepis na specyfik, który pomaga na zaskórniki - jest to tonik by Lorri znaleziony na stronie zrób sobie krem i właśnie pod tą postacią testowałam kwas mlekowy.

Składniki na 30ml mieszanki:
hydrolat różany 22,2ml
kwas mlekowy 3,6ml
wyciąg z aloesu 3ml
witamina B3 1,2ml

Na zdjęciu wyżej moi pomocnicy w odmierzaniu potrzebnych proporcji.

Pierwsza kuracja wyszła naprawdę nieźle, skóra zaczęła się złuszczać ale na tyle znośnie, że udawało mi się to ukryć mniej więcej pod fluidem. Na początku nakładałam tonik co trzeci wieczór, potem co drugi, kiedy już wyczułam na ile mogę sobie pozwolić z moją skórą;) Nie odnotowałam znacznego wysypu - zrobiłam dwie kuracje trwające po ponad 2 tygodnie, potem zrobiłam przerwę na wakacje. Może to było za krótko dla mojej buzi, ale wkrótce planuję znów wrócić do tego toniku, także przekonam się o efektach pod tym kątem;) Oczywiście toniku nie zmywamy na noc, a ewentualnie krem nakładamy po odczekaniu minimum 30-40minut. Przy nakładaniu towarzyszy lekkie pieczenie, które po kilku minutach znika. Efekty w moim przypadku były średnio widoczne - mam trudne do wytępienia zaskórniki, z którymi ciężko walczyć - zwłaszcza z tymi na nosie. Pamiętam, że dość mocno złuszczyła mi się skóra zwłaszcza na brodzie i czole.
Warto nadmienić o minusach - kwas mlekowy naprawdę ma nieprzyjemny zapach i nawet różany hydrolat całkowicie go nie eliminuje. Drugą rzeczą są obowiązkowe filtry - jak to przy kwasach. Wrażliwce powinny stosować mniejsze stężenie i w miarę potrzeb zwiększać dawkę. 

Oczywiście kwas mlekowy to dość uniwersalny półprodukt, który świetnie się sprawdzi na przykład jako płukanka zakwaszająca do włosów, punktowa maseczka przeciwtrądzikowa, czy peeling kwasowy. 

Kwas mlekowy 30% możecie dostać na stronie Fitomed - 9pln/150ml. Miałyście z nim do czynienia? Stosujecie kwasy na buzię?:) Wszelkie porady w tym temacie mile widziane!
Czytaj Więcej
15 Komentarze
Obsługiwane przez usługę Blogger.