Ile razy coś, co było hitem w blogosferze/weszło dopiero co na rynek nie sprawdziło się u Ciebie w ogóle? Każdy jest inny na szczęście i mamy różne potrzeby. Na ogół trafiam bardzo rzadko na kosmetyki, które jest mi ciężko zakwalifikować - bo przeważnie albo coś się sprawdza, albo nie - i ląduje w koszu. O takich totalnych bublach powstał wpis, natomiast dziś kilka pozycji, które są mi mocno obojętne.
Och Panie Batiste (1), ile ma Pan zwolenniczek! Piękna wizja ekspresowego odświeżenia fryzury to pokusa dla każdej z Nas. Niestety okazało się, że albo nie potrafię go używać, albo moje włosy są bardzo oporne na jego czar;) Nie jest to zły kosmetyk, bo owszem, przedłuży świeżość kosmyków, ale w moim przypadku jest to krótka chwila, to samo jest z grzywką. Myślę, że spokojnie będę mogła dalej funkcjonować bez niego. Cukrowy peeling do ciała (2) z Perfecty o wspaniałym zapachu Pina Colady to uczta dla nosa! Ale cóż z tego zapachu, kiedy działanie mizerne. Jeszcze jestem w stanie wybaczyć dość delikatne złuszczanie, w końcu to peeling cukrowy który szybko znika pod prysznicem, ale składu już wybaczyć nie mogę! Piękna parafinka na początku, która obrzydliwie oblepia ciało:( Wiem że są zwolenniczki takich specyfików, dlatego nie jest to totalny bubel.
Perfecta, krem matujący na dzień i na noc 25+ dekoder młodości (3) z opisu brzmi niemal idealnie dla mnie, jednak praktyka zweryfikowała rzeczywistość. Krem pięknie pachnie, jak wszystkie kremy Perfecty. Mam tłustą cerę i liczyłam na mat - niestety krem przyniósł odwrotny efekt... skóra dziwnie się świeciła i długo była lepka. Nie odważyłam się użyć go w trakcie dnia pod makijaż bo nie wróżyłam temu nic dobrego;) Na noc był całkiem w porządku, jednak nie nawilżał na tyle, na ile moja tłusta skóra tego potrzebowała. La Roche-Posay Effaclar duo (4) kultowy kosmetyk znalazł się u mnie wśród średniaków. Mimo zużytej całej tubki nie odnotowałam "efektu wow" dla którego mogłabym się pokroić. Nie podziałał na moje podskórne gule, nie spowodował jakiegoś fajnego oczyszczenia skóry. Jedyne za co mogę go pochwalić to lekkie wyregulowanie wydzielanie sebum (stosowany na noc). Oczywiście po czasie buzia trochę się do niego przyzwyczaiła i ograniczyłam nakładanie go do 2x w tygodniu zamiennie z innymi kremami. O, i jest jeszcze szalenie wydajny, naprawdę! Może wrócę znów kiedyś do niego jak trafię na fajną cenę, bo warto mieć go w domu. Estee Lauder advanced night repair eye serum (5) - serum po prostu piecze w oczy. Mimo, że nie dopuszczałam by kosmetyk dostał się bezpośrednio do worka spojówkowego oka. Oddałam go mamie, jednak i u niej nie przyniósł kolosalnych efektów.
Pomadka Rimmel (6) w popularnym odcieniu Airy Fairy - to dopiero był hit w blogosferze! Kolor który miał wszystkim pasować... No właśnie, miał. Pewnego dnia penetrując szafę Rimmela w Rossmannie przyuważyłam promocję na te szminki, i za niewiele ponad 10zł kultowy odcień w końcu był mój. Jakież było moje rozczarowanie, że Airy Fairy nie jest dla mnie:( A jak pachnie pięknie!
Tak właśnie prezentują się moje średniaki, znacie któregoś z nich? ;)
1i4 bardzo lubię :)
OdpowiedzUsuńpowiem tak, że batiste nie działa jestem chyba "rzadko" się zdarza ale potrafię to zrozumieć bo nie wszystko u wszystkich działa ale ja go bardzo bardzo lubię:D
OdpowiedzUsuńOstatnio też pokazywałam na blogu średniaki ;). Z kosmetyków, które prezentujesz mam tylko suche szampony z Batiste oraz pomadkę z Rimmela, ale w innym odcieniu.
OdpowiedzUsuńPomadka sama w sobie jest super! Tylko odcień nie ten:)
Usuńuf, nie jestem sama, na ktorej effeclar nie zrobił wrażenia :D
OdpowiedzUsuńhaha piona! :D
UsuńMiałam ten peeling i naprawdę go lubiła. Effaclar wręcz pogorszył stan mój cery niż pomagać.
OdpowiedzUsuńJa lubiłam suche szampony Batiste,ale jeśli już miałabym wybierać to zdecydowanie wolę te od Andrelon :) W sytuacjach awaryjnych staram się mieć jakiś,ale nie jest to produkt bez którego nie mogłabym się obejść :)
OdpowiedzUsuńReszty nie znam i ... nie chcę poznać :P
Miałam Batiste, fajnie się sprawdzał, ale ja zdecydowanie wolę myć włosy zwykłym szamponem niż tak odświeżać :D
OdpowiedzUsuńMiałam ten peeling Perfecty i mam o nim bardzo podobne zdanie.
OdpowiedzUsuńOprócz suchych szamponów Batiste nie znam nic ;)
OdpowiedzUsuńSzkoda, ze okazły się marne...
OdpowiedzUsuńMarzy mi się ten peeling! :D
OdpowiedzUsuńNie przepadam za tym peelingiem ;) nie lubię jego zapachu, działanie też takie nijakie...
OdpowiedzUsuńznam tylko ten peeling, ale nie lubie jak pozostawia tłustą warstwę do tego ten zapach ładny ale nieco za mocny
OdpowiedzUsuńCo to za blogerka, że się nie zna, nie polecam 1/10
OdpowiedzUsuńChyba sama jesteś średniakiem. To wina truskawek i tuska
Pozdrawiam
Taki lajf :D
Usuńnie pozdrawiam:D
Effaclar i Batiste to u mnie też raczej średniaki, nie zachwyciły mnie ;)
OdpowiedzUsuńOh często mam takie średniaki w swojej łazience :)
OdpowiedzUsuńJa szampony Batiste bardzo lubię :)
OdpowiedzUsuńA mi się marzy batiste, ale też myślę, że to nie będzie wow, ale po prostu normalne odświeżenie włosa. Jeżeli chodzi o effaclar duo miałam próbkę i stosowałam miejscowo - wyprysk znikał ekspresowo...
OdpowiedzUsuńja uwielbiam Batiste ;) wersję Fresh miałam na początku i często nawet mój Jacek mi ją podkradał ;)
OdpowiedzUsuńJa też nie rozumiem tego szału na Batiste. Po użyciu mam wrażenie, że moje włosy wyglądają po chwili jeszcze gorzej jak przed zastosowaniem...
OdpowiedzUsuńMam tak samo ze wszystkimi suchymi szamponami - odświeżają mi włosy MAKSYMALNIE na godzinę, nie więcej. Jakoś nie widzę sensu ich używania.
OdpowiedzUsuńAiry Fairy była moją pierwszę szminką i kiedyś ją uwielbiałam :) Całkiem niedawno miałam okazję znowu używać i zdanie zmieniłam dość mocno - to nie kolor dla mnie. Podobne do Ciebie mam również zdanie w kwestii Batiste. Miałam wersję z brązowym pigmentem, ale nie potrafiłam przekonać się do odświeżania włosów w ten sposób. Wolę już poświęcić chwilę na tradycyjne mycie :)
OdpowiedzUsuńpozdrawiam, A
Batiste bardzo lubie, szkoda, że nie był okej do twoich włosów :/
OdpowiedzUsuń