Moja kolekcja pędzli! DUŻO ZDJĘĆ! Hakuro, GlamBrush, Ecotools, Essence

W końcu zabrałam się za dość wyczekiwany wpis o pędzlach. Zwlekałam długo, no bo właściwie do grudnia ubiegłego roku nie miałam ich "aż" tak bardzo dużo. Dość konkretny zastrzyk w mojej kolekcji nadszedł gdy mój chłopak kupił mi na urodziny świąteczny zestaw pędzli Glam Brush. Dziś skupię się po prostu na opisaniu całego mojego zbioru, aniżeli na recenzji ;) Chciałabym za jakiś czas napisać osobny post co sądzę na temat pędzli od Hani. 

Czy mam ich za dużo? Pewnie dla niektórych tak. Ale od momentu, gdy dołączyłam do blogosfery (a to było w 2012 roku!) zaczęłam sukcesywnie zbierać swoją kolekcję. A wiecie jak to jest, co chwile pojawia się coś nowego, co kusi... Czy któraś z Was też tak ma? :P 

W tym miejscu chciałabym przypomnieć mój wpis na temat czy warto inwestować w pędzle Hakuro. Kto jest ciekawy zapraszam do lektury!

PĘDZLE DO PODKŁADU. Moim pierwszym pędzlem w tej kategorii był Hakuro H51. Płasko ścięty flat top zwiększa krycie i równo nakłada produkt. Późniejsze dwa pędzle zostały kupione pod wpływem szału na tańsze zamienniki Real Techniques z eBay. Najnowszym nabytkiem jest GlamBrush T2 - lekko zaokrąglony, w typie buffing brush.

PĘDZLE DO KONTUROWANIA. Idąc od samej góry - Ecotools blush brush - było to mój pierwszy "poważny" pędzel :) (pamiętam, że kupiony na % w Rossmannie za 14,99). Od jego zakupu minęły już trzy lata! Włosie nie straciło na miękkości oraz nie wypadł ani jeden włosek. Aktualnie bardzo lubię używać go do przypudrowania korektora pod oczami. Środkowy - GlamBrush T4 - to jedyny w mojej kolekcji pędzel do twarzy, który w całości jest z włosia naturalnego. Służy mi do nakładania bronzera i ogólnego konturowania buzi. GlamBrush T5 to pędzle typu skunks, przeznaczony do mocno napigmentowanych róży (dłuższe włosie to syntetyk, krótsze jest naturalne).

PĘDZLE DO PUDRU. Grubasek Ecootols - jest to bodajże model do bronzera. W tym się oczywiście nie sprawdzał za dobrze, ale do przypudrowania twarzy jest idealny. Kupiłam go na eBay, pokazywałam w tym wpisie. Środkowy pędzel, typu wachlarz jest bez markowy. Wzięłam go tylko ze względu, że nie miałam jeszcze takiego kształtu.. Dobrze spisuje się do lekkiego pudrowania twarzy, ewentualnie zaznaczania policzków bronzerem. Rozświetlacz od biedy też nałoży ;) Ostatni to GlamBrush T3 przeznaczony stricte do pudru. Ma wyjątkowo miękkie włosie i super "wciska" puder w podkład.

PĘDZLE DO OCZU - JĘZYCZKI. Pędzle języczkowe są chyba najpopularniejszym kształtem, po który się sięga w pierwszej kolejności. Moim pierwszym w kolekcji był ten drugi od góry z e.l.f. Włosie syntetyczne, które do tej pory bardzo dobrze się sprawuje. Od czasu do czasu  wypadnie z niego kilka włosków. Języczek z Essence sprawował się fajnie do któregoś prania. Niestety stracił miękkość i jego włosie drapie po powiece. Sięgam po niego w mocno awaryjnych sytuacjach;) Hakuro H70 to była dobra inwestycja. Mięciutkie włosie równo aplikuje cień na całą powiekę. Brzegiem można to lekko rozblendować. Fajny pędzel, na pewno sięgnęłabym po niego drugi raz. Najnowszy GlamBrush O1 to pędzel z włosia naturalnego, przez co na starcie już lekko drapał. Przy myciu nie zapominam o odżywce i suszę go zawiniętego w ręcznik papierowy. To niweluje nieprzyjemne uczucie.

PĘDZLE DO OCZU - BLENDOWANIE/KULKI. Idąc od dołu - bardzo taniutka kulka z W7 kupiona w Pepco - kosztowała nie więcej niż 7zł a ma super-mięciutkie włosie. Wyżej - dwie kulki Essence, przy czym ta jaśniejsza (kupiona wcześniej) drapie tak samo jak jej płaski brat opisany wyżej; nie sięgam już po nią, jedynie w awaryjnej sytuacji :D Hakuro H79 to dość świeży nabytek, jak na razie super się sprawdza; włosie, mimo że naturalne to jest o wiele lepsze od tego w GlamBrush O3... Niby oba to włosie kozy, a jednak czuję różnicę ;). Mimo to, oba rozcierają bardzo podobnie. (na zdjęciu są lekko spłaszczone przez to że były zawinięte w papierowy ręcznik i lekko związane gumką). Na samej górze, ten blending brush jest z firmy Revlon. Łudząco przypomina mi H77. Używam go też od 3lat, i mimo upływu czasu nie stracił ani kształtu, ani swoich właściwości ;)


PĘDZLE DO OCZU - KRESKI. Pierwszy i trzeci to pędzelki no name, kupowane razem z wachlarzem i spiralką, która będzie opisana niżej. Mimo, że za oba dałam ok. 3zł to sprawdzają się świetnie. Prosto ścięty e.l.f służy mi albo do brwi, albo do wyrysowywania ostrzejszych krawędzi w makijażu oka. Nie potrafię takim kształtem narysować kreski na oku!:D Dwa ostatnie to GlamBrush O5 i O11. O5 również nada się tylko do brwi, bo przez swój dość spory gabaryt nie da się narysować cienkiej kreski. No chyba że cieniem, którą potem rozblendujemy. O11 to porządny pędzelek do kresek, nie przetestowałam go jeszcze na tyle porządnie by opisać jak się nim operuje;)

PĘDZLE DO OCZU - PENCIL BRUSH/INNE. Pencil brush z Hakuro o numeru H76 podbił moje serce. Taki mały, a tak wiele potrafi! Jego większy brat - GlamBrush O7 również spełnia swoją rolę. Oba znów są z włosia naturalnego i trzeba poświęcić im trochę więcej troski. GlamBrush O9 to pędzel do korektora - ja używam go do korektora mineralnego i w tej roli spisuje się super. Jest też fajną alternatywą do wszystkich blending brushy - szybko i sprawnie rozblendujemy nim jeden odcień na powiece (ach ta oszczędność czasu;) Ostatnia pozycja to zwykła spiralka do wyczesywania grudek z tuszu, bądź do brwi. Ja wiem, że można wziąć starą szczoteczkę po tuszu. Ale taka spiralka sto razy lepiej prezentuje się w pojemniczku z pędzlami.... ;)
____________________________________________________
I to tyle! Jak oceniacie mój zbiór pędzli? ;) Za dużo, czy umiarkowanie?
Dajcie koniecznie znać jak to jest u Was... 
Jeśli macie jakieś pytania odnośnie konkretnego modelu piszcie śmiało!

Czytaj Więcej
26 Komentarze

Co nowego w Biedronce? gazetka ważna od 29 stycznia 2015

Biedronka od 29 stycznia wypuszcza nową gazetkę pod szyldem Domowy świat SPA. Wybrałam kilka produktów, które wydają się być godne uwagi!



Prostownica do włosów (1) wygładza i doskonale modeluje włosy; owalna forma pozwala również na tworzenie delikatnych fal. Dostępna w 2 kolorach: złotym i fioletowym. Co ważniejsze ma ceramiczną powłokę płytek grzejnych. Plastikowe koszyki (2) ich faktura zbliżona jest do rattanu, wykonane z wysokiej jakości tworzywa sztucznego; nie haczą się przechowywane w nich przedmioty. Sama mam z tej serii pojemnik, który służy mi za doniczkę do storczyka (zobacz ją na moim instagramie). Z doświadczenia wiem, że w domu ręczników (3) nigdy dość. Te wydają się być całkiem w porządku - dostępne wymiary: 1 sztuka 70x140 cm bądź 2 sztuki 50x90 cm. Następna pozycja coś idealnego dla mnie lokówko-suszarka (4) obawiam się tylko czy taki rodzaj szczotki nie będzie haczył włosów. Ktoś ma jakieś doświadczenia? Przedostatnia pozycja - OGROMNY hit ostatniego czasu - przezroczyste organizery (5) na który sama się skusiłam (również pokazywałam na instagramie:)) i na pewno dokupię teraz inny model! Poszewki na jaśki (6) to tani i mało inwazyjny zabieg, by odmienić nieco swoje wnętrze. Ciekawa jestem jakie będą dostępne warianty kolorystyczne! 

 Dajcie znać czy coś Wam wpadło w oko?
Czytaj Więcej
24 Komentarze

Podkład dla bladziochów? So matte perfect stay, Miss Sporty

Lubię próbować podkładów, które wyglądają niepozornie na półce. Do szaf Miss Sporty szczerze mówiąc bardzo rzadko zaglądam. Ich lakiery dziwnym trafem nie chcą zasychać na moich paznokciach, a korektor podkreśla suche skórki. Przy okazji któregoś minus "ileś" w Rossmannie capnęłam fluid So matte perfect stay w najjaśniejszym odcieniu - 001 Ivory. Jak się sprawdził?

Zapewnia nieskazitelną, zdrowo wyglądającą cerę. Kontroluje wydzielanie sebum, zapewnia matowy efekt by wyglądać świeżo przez 14 godzin. Lekka formuła nie zatyka porów i pozwala skórze oddychać. Nie ściera się, nie brudzi obrań. Wzbogacony w witaminy A, C, E i antyoksydanty by chronić skórę przed szkodliwym działaniem czynników zewnętrznych. 
 źródło: wizaż

OGROMNYM plusem okazało się opakowanie typu air-less! Żadne bakterie nie dostają się do środka no i można zużyć produkt do samiuśkiego końca. Sam podkład w swojej konsystencji jest akurat - nie spływa ale i do gęstych nie należy (co już może sugerować że krycie będzie średnie). 
Produkt testowałam tylko i wyłącznie z pędzlem, więc nie mam pojęcia jak będzie wyglądał nałożony palcami. Z pędzlem współpracuje całkiem nieźle - stemplujące ruchy na pewno działały na korzyść większego krycia. Nie jest komedogenny - więc śmiało wrażliwcy na tym punkcie mogą po niego sięgać.
Z minusów warto nadmienić o tym, że długo zasycha. O ile w ogóle to robi ;) Wypracowałam już system, że po nałożeniu od razu go utrwalam sypkim pudrem. Inaczej zbiera się w zmarszczkach w trybie prawie natychmiastowym.  
Niestety nie jest tak długotrwały jakby chciał producent - jego trwałość określiłabym maks do 5-6godzin. Po dobrym i mocnym utrwaleniu pudrem. Idąc dalej w stronę plusów - najjaśniejszy kolor jest naprawdę jasny i większości bladziochów powinien przypaść do gustu (choć wpada lekko w różowe tony, ale jest to do zniwelowania odpowiednim odcieniem pudru).
Ma trochę nietypową pojemność 27,3ml :)) Co mnie zaskoczyło. W regularnej cenie dostaniemy go za 16zł. 


Zastanawiacie się pewnie jak wygląda na buzi? Pokazywałam go w tym makijażu
Plusy: 
+ jasny odcień NAPRAWDĘ jest jasny 
+ dobre krycie 
+ opakowanie airless! 
+ niska cena i bardzo dobra dostępność

Minusy:
- krótko trzyma mat
- długo zasycha
- nieodporny na ścieranie
- konieczność użycia pudru utrwalającego
 Ciekawa jestem, czy któraś z Was ma jakąś perełkę z Miss Sporty? Niestety ten podkład znów zaliczam do średniaków i prawdopodobnie drugi raz go nie kupię. A może u kogoś on się sprawdza? :) 

Ściskam!
Czytaj Więcej
19 Komentarze

Syberyjski balsam do włosów nr 3 na łopianowym propolisie

Rosyjskie kosmetyki wciąż często przewijają się w blogosferze. Sięgamy po nie chętniej niż po te drogeryjne bo.. kuszą naturalnymi składami. Nawet laik, który na składach się nie zna dostrzeże, że te odżywki, szampony czy maski mają przyjaźniejsze składniki w sobie. 

Ale czy zdrowy skład jest gwarancją, że kosmetyk u nas się sprawdzi?

Dziś na tapetę wzięłam odżywkę, a właściwie balsam na łopianowym propolisie z firmy Pervoe Reshenie, Przepisy Babci Agafii. Wielka, 600ml butla zagwarantowała mi praktycznie roczny romans z odżywką zawartą w środku. Mimo dość rzadkiej konsystencji okazała się bardzo wydajna. Ale zacznijmy od początku, czyli co producent obiecuje. 

Balsam na łopianowym propolisie jest przeznaczony do pielęgnacji słabych i zniszczonych włosów z tendencją do wypadania. Regeneruje i przeciwdziała wypadaniu włosów, chroniąc je przed uszkodzeniami. Włosy stają się gęste i zdrowe. Nie zawiera SLS, parabenów i silikonów. Zawiera salicylany z wyciągów z wierzby. Nadaje się do codziennego stosowania.

Skład: Aqua with infusions of: Pinus Palustris Wood Tar, Beeswax, Pollen Extract, Lappa Seed Oil, Pollen Extract, Mel, Althaea Officinalis roqt Extract, Salvia Officinalis Oil, Carum Carvi Oil, Salix Alba, Bud Tar, Propolis Extract Milk, Cetearyl Alcohol, Cetyl Ether, Behentrimonium Chloride, Guar Hydroxypropyltrimonium Chloride, Parfum, Benzyl Alcohol, Benzoic Acid, Sorbic Acid, Citric Acid
 
Składniki aktywne i ich działanie:
- Żywica sosny długoigielnej (Pinus Palustris Wood Tar) - silny antyoksydant, działa przeciwzapalnie, odżywia.
- Wosk pszczeli (Beeswax) – nabłyszcza, chroni i odżywia.
- Pyłek kwiatowy (Pollen Extract) – zawiera praktycznie wszystkie życiowo ważne składniki, witaminy, minerały, aminokwasy, zawiera niezbędne dla zdrowia włosów i skóry składniki.
- Łopian (Lappa Seed Oil) - przeciwdziała wypadaniu włosów, łupieżowi, ma działanie antyseptyczne, oczyszczające, ograniczające łojotok, kojące. Działa tonizująco na skórę głowy.
- Miód wielokwiatowy (Mel) - odżywia, wzmacnia, wygładza, przywraca połysk.
- Organiczny ekstrakt prawoślazu (Althaea Officinalis roqt Extract) - bogaty w substancje o charakterze nawilżającym działa osłaniająco, zmiękczająco i pozwala utrzymać prawidłowe nawilżenie.
- Olej z szałwi (Salvia Officinalis Oil) – oczyszcza i tonizuje.
- Olej z kminku (Carum Carvi Oil) - dzięki dużej zawartości witamin (A, B1, B2, C, PP) i minerałów intensywnie odżywia zniszczone włosy i zapobiega ich wypadaniu.
- Wierzba biała (Salix Alba) - reguluje wydzielanie sebum, oczyszcza, działa antybakteryjnie.
- Smółka z pączków wierzbowych (Bud Tar) - poprawia ukrwienie skóry głowy co skutkuje dotlenieniem i odżywieniem cebulek włosowych.
- Wyciąg z propolisu (Propolis Extract Milk) - działa przeciwzapalnie, antybakteryjnie i gojąco na rany.
źródło: wizaż 

 Nie ukrywam, że sięgając po ten balsam liczyłam trochę że pomoże mi z wypadaniem moich włosów. Po kilku użyciach niestety wzmocnił przetłuszczanie i musiałam zacząć go używać jak każde inne odżywki - od połowy ucha. W tymże tradycyjnym sposobie spisuje się naprawdę zacnie - kosmyki są sypkie, dobrze się rozczesują no i.. pachną obłędnie! Uwielbiam ten zapach. Mocno miodowy, aż za każdym razem mam ochotę go spróbować! Moja codzienna pielęgnacja włosów nie wymaga nader mocnego nawilżania ich, być może też dlatego tak bardzo przypadł mi ten balsam do gustu. 
Do minusów zaliczyłabym opakowanie. Mimo, że poręczne, zamykane na "klik" to jednak go nie lubię, bo przez całkowicie czarną butlę w ogóle nie widać zużycia.. :P 

plusy:
+ mocne wygładzenie 
+ przyzwoite nawilżenie 
+ intensywny, ale nie nachalny zapach
+ świetny skład 
+ dobrze się sprawdzi jako odżywka do codziennego użytku 
+ bardzo wydajna!

minusy: 
- bez efektu wow 
- duża, nieprzezroczysta butla 

Cena: ok. 15pln/600ml. Możemy go dostać w sklepach internetowych z rosyjskimi kosmetykami, na przykład Skarby Syberii.

Jaki jest Wasz stosunek do rosyjskich kosmetyków? Macie wśród nich ulubieńców? :)
Czytaj Więcej
14 Komentarze

Krem pod makijaż za mniej niż 10 złotych?

Jakby mi ktoś kiedyś powiedział, że krem Alantan nadaje się pod makijaż to popukałabym się palcem w głowę. Bo pierwsze skojarzenie po usłyszeniu "alantan" to.. tłusty krem na odparzenia. Aż do dnia, kiedy natknęłam się na jednym z blogów na Alantan dermoline lekki krem. Pomyślałam, że będzie to kolejne mazidło na oparzenia czy zaczerwienienia. Jakże się myliłam...


Wizaż o Alantanie dermoline głosi: lekki krem z 5% zawartością d-pantenolu. Kosmetyk do codziennej pielęgnacji skóry niemowląt, dzieci i dorosłych. Łagodzi podrażnienia skóry, wspomagając procesy jej regeneracji. Kosmetyk polecany do pielęgnacji delikatnej skóry całego ciała, szczególnie do skóry twarzy. Idealnie nawilża wysuszona i skłonna do podrażnień skórę, przynosząc jej ulgę i ukojenie. Alantoina przyspiesza regenerację naskórka. D-pantenol reguluje gospodarkę wodna, zapewniając skórze elastyczność.
cena: ok. 8zł/50g


Poszukiwanie idealnego kremu, który będzie współgrał z podkładami spędzało mi sen z powiek. Jak już może wiecie, jestem właścicielką skóry tłustej - co oznacza kategoryczny zakaz treściwych kremów na dzień. 
Jak tylko natknęłam się na ten krem w sieci oczywiście odezwał się u mnie głos wiecznego testera "co ci szkodzi spróbować" i już na drugi dzień pobiegłam do apteki i za cenę niecałych ośmiu złotych był w moich rękach. Podeszłam do tematu raczej na spokojnie, bo czego można wymagać za osiem złotych... 
Okazało się, że można dostać naprawdę przyzwoity krem na dzień... Który nałożony w dobrej proporcji fajnie się wchłania i nie powoduje szybszego świecenia się buzi w ciągu dnia! Matu oczywiście nie uświadczymy, ale skóra jest fajnie przygotowana na dalsze działania z kolorówką. 

Nie chcę się tu rozpisywać aż nad to o tym kremie, bo po wpisaniu frazy alantan dermoline w googlach jest już naprawdę sporo pochlebnych słów w tym temacie. Chciałam tylko dać znać, że i u mnie, na wiecznie tłustej cerze spisuje się fajnie i mimo że mam kilka kremów w użyciu z przyjemnością sięgam właśnie po niego :)

Dajcie koniecznie znać czy w Waszych kosmetyczkach jest Alantan dermoline?
Czytaj Więcej
26 Komentarze

200 postów na blogu! ROZDANIE! do 1 lutego 2015! [zamknięte]


Halo! Niepostrzeżenie, prawie by mi umknął fakt, że na moim kawałku internetu opublikowałam przeszło 200 postów. Nie chce mi się to zmieścić w moim małym móżdżku... 

Z tej okazji chciałabym jedną z Was obdarować małą niespodzianką 

- turban do włosów 
- lakiery WIBO z serii 1COAT MANICURE oraz WOW MIX SAND 
- ARGAN OIL do zabezpieczania końcówek włosów 
- pędzel ala Real Techniques 
- Ziaja Liście Manuka (odfoliowany, nowy)
- VIPERA dwie szminki do twarzy/ust 

Co zrobić by wziąć udział w losowaniu?

WYSTARCZY BYĆ PUBLICZNYM OBSERWATOREM BLOGA!  

Dodatkowo: 
* Wkleić baner do bocznej ramki (+ 1 los) 
Polubić Fan Page Sayonaramoose (+ 1 los)


* Follow on Instagram @sayonaramoose KLIK (+1 los)


Łącznie można zebrać 4 losy. Konkurs trwa do 1 lutego 2015 r.
Mały regulamin:
1. Sponsorem nagród jest właścicielka bloga http://sayonaramoose.blogspot.com/
2. Aby wziąć udział w konkursie, trzeba być publicznym obserwatorem bloga http://sayonaramoose.blogspot.com/ .
3. Konkurs trwa od 07/01/2015 do 01/02/2015 23:59
4. Zwycięzca zostanie wyłoniony poprzez losowanie.
5. Nagroda nie podlega wymianie.
6. Nagroda zostanie wysłana tylko na teren Polski w przeciągu tygodnia od wyłonienia zwycięzcy.
7. Musi zgłosić się minimum 40 blogów, by konkurs został rozstrzygnięty.
8. Uczestnicy są zobowiązani do poinformowania organizatora o udziale w konkursie poprzez komentarz, o następującej formie:


Obserwuję jako:
Lubię na FB: TAK/NIE (imię + pierwsza litera nazwiska)
Wkleiłam baner do ramki: TAK/NIE (adres bloga)
Follow on Instagram: TAK/NIE (login)


POWODZENIA!:)

Czytaj Więcej
190 Komentarze

Olejowanie włosów #3 ciała i twarzy - Joanna Oleje świata!

Pielęgnacja olejami - to pierwsze skojarzenie kiedy pomyślę o dbanie o siebie w okresie zimowym. Chciałabym Wam dziś pokrótce przedstawić nowości wypuszczone przez firmę Joanna. Oleje świata - linia ta powstała jako odpowiedź na aktualnie panujący trend na olejowanie włosów, twarzy i ciała.

Olejek, który trafił mi się do testowania jest w wersji z olejem makadamia. To wielofunkcyjny kosmetyk dzięki któremu, skóra staje się wyraźnie gładsza w dotyku a włosy bardziej odżywione i świetliste. Szybko się wchłania, doskonale regeneruje, odżywia oraz wygładza skórę. Olej makadamia jest szczególnie polecany do skóry wrażliwej i przesuszonej oraz do suchych i matowych włosów z tendencją do rozdwajania. 

Kolejną propozycją serii są  balsamy na suche miejsca 3 w 1. Składnikami aktywnymi są masło shea oraz witamina E. Naniesione na przesuszające się miejsca jak kolana, łokcie, dłonie czy stopy doskonale ujędrniają, odżywiają i zapobiegają ponownemu przesuszaniu się skóry. 

Balsamy zamknięte są w dość niehigienicznych opakowaniach, jednak zważając na to, że możemy nimi smarować przeróżne partie ciała można im to wybaczyć. Ciężko nakładało by się kosmetyk na przykład na kolana ze sztyftu.. ;) Najmocniejszym atutem tych smarowideł jest zapach. Testowane dwie wersje przeze mnie (kokos oraz pomarańcza) cechują się niebywale mocnym aromatem, który znajdzie na pewno mnóstwo zwolenników. Oba zapachy są naturalne i nie dostaniemy od nich 'mdłości' ;) Trzeci balsamik w wersji oliwkowej trafił do mojej koleżanki. Zważając na identyczny skład pewnie zachowuje się podobnie jak reszta braci. 

Po zaaplikowaniu balsamów odczujemy ulgę od razu. Przyznam się bez bicia - najczęściej smaruję nimi usta i to okazał się być strzał w dziesiątkę. Mroźne poranki dawały mi we znaki, ale w końcu znalazłam na nie sposób... i usta odetchnęły z ulgą! 

Tłusta konsystencja może być plusem i minusem. Dzięki temu że długo się wchłania usta są dłużej chronione. Jednak z drugiej strony - gdy chciałybyśmy nimi wysmarować skórki wkoło paznokci - sugerowałabym dłuższy odpoczynek od klawiatury ;) 
Każdy słoiczek kosztuje ok. 6,49zł/8g. Sądzę że to całkiem niezły deal! 

W końcu olej, który możemy z powodzeniem użyć na twarz, na włosy oraz na ciało. Do tej pory miałam lekkie opory nasmarować się olejem, który kupiłam z myślą o włosach.. ;) Kwestia opakowania - plastikowa butelka, korek pół-klik. Bardzo wygodne rozwiązanie, można kontrolować ilość wylewanego kosmetyku. Kiedy powąchałam pierwszy raz ten olejek starałam się przypomnieć jak właściwie pachnie "makadamia".. i zdałam sobie sprawę że w sumie nie miałam jeszcze kosmetyku z tym składnikiem (ach te nowe doświadczenia;) 

Ciało - użyty naprawdę w małej ilości działa cuda. Pierwszy raz przesadziłam z ilością i bardzo tego żałowałam... Nie chciał się w ogóle wchłonąć. Idealne proporcje: kropla wielkości dwóch ziarenek groszku na jedną nogę. Ach i koniecznie na wilgotne ciało. Do 5 minut możemy cieszyć się skórą jak pupcia niemowlaczka! (za to właśnie lubię olejki do ciała:)) 

Włosy - dzięki niemu zdałam sobie sprawę, że takie mixy olejowe służą moim kosmykom. Nie spodziewałam się cudów. Liczyłam na nawilżenie oraz dociążenie włosów. Po umyciu faktycznie włosy nie były obciążone czy też sianowate (jak mogłoby się zdarzyć przy źle dobranym oleju). Warto jeszcze nadmienić o długo utrzymującym się zapachu, który w żadnym wypadku nachalny nie jest. Po prostu towarzyszy przy każdym ruchu głowy! 

Twarz - tutaj nadal jestem nowicjuszem. Naniesiony cieniutką warstwą fajnie nawilżył buzię po peelingu (bo właśnie wtedy moja skóra na twarzy potrzebuje porządniejszego nawilżenia). Nie mam pojęcia jak z długofalowym olejowaniem twarzy - czy jest komedogenny czy nie. Ja i tak mam skłonności do zapychania więc po prostu nie przesadzam z częstotliwością. 
Ten wielofunkcyjny olejek dostaniemy za około 11pln/100ml. Czy już pisałam że to niezły deal? 

Jak wygląda Wasza zimowa pielęgnacja? Sięgacie częściej po oleje?
Znacie tą serię kosmetyków? 

PS. Przepraszam za przestój na blogu.. obiecuję poprawę! Świąteczny okres był szalony, ten przedsylwestrowy także. Mam nadzieję, że wierni czytelnicy mi wybaczą oraz dadzą drugą szansę :)) Ściskam!
Czytaj Więcej
18 Komentarze
Obsługiwane przez usługę Blogger.